Get the flash player here: http://www.adobe.com/flashplayer

poniedziałek, 20 maja 2013

MIEJSCOWNIK cz. 1



Stacja Poznań Główny przeważnie nie zajmuje się gastronomią. Ostatnio jednak zdecydowaliśmy się zrobić mały wyjątek i opowiedzieć Wam bardzo subiektywnie o ulubionych knajpach. Istotne nie jest tylko to, co zostało podane, ale także jak i gdzie. Nie ukrywamy, że wystrój oraz oryginalny pomysł na siebie interesują nas najbardziej. Przegląd ma charakter w sporej mierze emocjonalny – dużą wagę przykładaliśmy do tzw. efektu pierwszego wrażenia.

  1. Taczaka 20

Sandra:  Powiecie hipsterzy, ja odpowiem: i co z tego. Taczaka 20 szybko zasłynęło jako miejsce spotkań specyficznej klienteli i być może odstrasza zwykłych poznaniaków. Znajduje się jednak na jednej z lepiej rokujących ulic naszego miasta i choćby dlatego warto ten adres odwiedzić.  Duży plus za miłą obsługę oraz prostą kartę dań. Wystrój również cechuje minimalizm. Jako, że mam bzika na punkcie lamp, podoba mi się zwłaszcza oświetlenie lady. Proste wykorzystanie zwykłego okablowania zwieńczonego gałęzią. Tanie a jak genialne.

Jędrzej: Nie da się ukryć, że tam chyba Stacja bywa najczęściej. Niewielkie wnętrze ma duży potencjał kreacyjny i nie zmarnowano na to szansy. Wystrój jest naprawdę charakterystyczny i wplatane motywy identyfikacji wizualnej, nie dość, że są bardzo często instagrafowane (widzimy to obserwując poznaniaków na Instagramie), to doskonale wpływają na rozpoznawalność lokalu. Siłą wnętrza jest detal i różnorodność, nie można się znudzić drewnianymi płytami, bo przełamane są polską sztuką meblarską przełomu lat 60-tych i 70-tych a uzupełnione zupełnie współczesnymi sieciowymi wyrobami, kolorowymi i atrakcyjnymi.  Trochę polskiego designu znajdziemy również w gablotce, ale jego prezentacja i promocja nie wydaje się szczególnie intensywnie realizowanym zadaniem lokalu. Jako jeden z niewielu przybytków, ten przy Taczaka 20 wyszedł już w pełni na ulicę. Możemy wybrać leżak lub krzesło i poczuć odrobinę wiatru we włosach i kawiarnianego klimatu bezpiecznej ulicy miasta zachodu, tego do którego miana Poznań aspiruje. Karta jest rzeczywiście nieskomplikowana, ale też bardzo uniwersalna, wszystko czego do tej pory tam próbowałem było naprawdę smaczne, a ceny w sam raz.






  1. Niesiarkowana (ul. Taczaka 23)

S: Niesiarkowana to miejsce, w którym zwolennik zdrowego odżywiania czuje się jak ryba     w wodzie. Jak zapewne się domyślacie z jakością idą w parze wyższe ceny , co w przypadku takiego lokalu jest zrozumiałe. Restauracja ta cechuje się dużą przestrzenią typową dla mieszkania w starej kamienicy. W środku przypomina domostwo zubożałej szlachty przez co nie mogę się doczekać, aż odwiedzę Niesiarkowaną zimą. To dopiero musi być klimat. Urzeka mnie mieszanie staroci z nowoczesnością, zwłaszcza drewniane stoły, na których stoją ledowe lampy – oszczędne i przyjazne dla środowiska. Na minus jedynie skomplikowany układ pomieszczeń sprawiający, iż czuję się odrobinę zagubiona.

J: Miejsce nieco schowane, ale łatwo trafić dzięki fajnemu szyldowi. Bardzo mieszczańsko już od wejścia, wnętrze jest bardzo obszerne. Nikt nie starał się na siłę dokonywać inwazji na to wnętrze, przez co jest tu sporo zakamarków, ale brak ergonomii mi nie przeszkadza. Mimo braku mniejszych podziałów we wnętrzu jest na swój sposób przytulnie i intymnie. Udało się to osiągnąć przez interesujący dobór mebli i akcesoriów oraz paradoksalnie przez spore odległości między stolikami, które gwarantują klientom autonomię i swobodę. Każde z pomieszczeń jest urządzone w nieco innym porządku, niektóre detale są zaskakujące – pozytywnie. Dominuje biała baza płaszczyzn, która świetnie komponuje się przez kontrast chociażby z wyjątkowo modnymi modernistycznymi krzesłami, jednakże zwolennik bardziej rustykalnych klimatów również nie będzie zawiedziony i znajdzie swój kąt. Wśród kawiarnianych aspektów na plus wyróżniam duże kubasy z zamówionymi napojami i ogólną wysoką jakość oferty z karty. Ceny nie są niskie, ale przynajmniej fertrejdowy zamysł jest tego pewnym uzasadnieniem.



  1. Nastawnia (Park H. Wieniawskiego)

S:  O tym, iż Stacja lubi Nastawnię wiecie nie od dziś. Pisaliśmy o budynku na krótko przed otwarciem stacjapoznanglowny.blogspot.com/2012/09/nastawnia-kultury.html. Ostatnio jednak z niepokojem śledzę to, co z tym miejscem się dzieje. Od rozpoczęcia działalności niewiele Nastawnia zdziałała na polu kultury. Wcześniej obiecywano liczne wydarzenia, których obecnie brakuje. Martwi mnie również zmiana surowego wnętrza na bardziej przytulne. Coraz więcej bibelotów z IKEA szpeci, a nie ozdabia to ciekawe miejsce. To ogromna szkoda, bo Nastawnia ma ogromny potencjał.

J: Świetna rewitalizacja i dobry parakolejowy pomysł. Bardzo dobrze wpłynął na zainteresowanie Parkiem Wieniawskiego kogoś innego niż dzieci z sankami w czasie zimy. Obiecywane wydarzenia kulturalne mają co prawda tam miejsce, ale Nastawnia ma wciąż spory problem z promocją (i terminalem kart). Obiektywnie waga tych wydarzeń również nie współgra z naładowanym kulturą otoczeniem (Opera, Teatr Nowy, CK Zamek). Może więc design zamiast sztuki? Podkreślałem parę miesięcy temu jak udanym projektem (autorstwa  Front Architects)  jest Nastawnia, więc może warto pójść raczej w kierunku prezentacji świata bardziej użytkowej i skomercjalizowanej estetyki. Kawiarnianie właściwości Nastawni są jej zaletą – napitki w atrakcyjnych cenach, można też zjeść obiad, ale w tym lokal raczej się nie specjalizuje.







  1. Głośna (ul. Św. Marcin 30/8-9)

S: Głośna to nie kawiarnia, to instytucja. Dzielnie walczy na polu kultury. Ciekawe wnętrze, liczne imprezy, księgarnia obok, a kino Muza poniżej, to znaki rozpoznawcze tego miejsca. Co martwi? To co Głośnej winą nie jest, czyli kamienica, w której się znajduje. Wyjątkowo obskurna i odstraszająca, antyreklama Poznania. Takie budynki na Św. Marcinie to zgroza, która wymaga osobnego wpisu. Szacunek dla klubokawiarni za to, iż dała tej budzie życie i głębszy sens. Dodatkowy plus za pyszną zieloną herbatę, a na koniec wyrażenie życzenia poszerzenia miejsca z pierdołkami.

J: Duży plus dla całego trio Muza, Głośna i Tristero, że jako jedni z nielicznych nie uciekają ze Św. Marcina i mobilizują w tym fyrtlu życie kulturalne. Zawsze można tam zaopatrzyć się w kolekcję ulotek, poczytać je przy kawie i kawałku ciasta. Nie jestem szczególnym entuzjastą wnętrza, jest dla mnie aż nazbyt otwarte i kolektywne, ale z kolei sprzyja to małym społecznym wydarzeniom, które często mają tam miejsce.


  1. JUICE DRINKERS (ul. Dąbrowskiego 8)

S: Jak mawiał jeden z moich profesorów w mojej przydługiej karierze studenta: To nie jest pijalnia wód mineralnych. Nie, Juice Drinkers to moi drodzy bardzo dobra pijalnia soków świeżych i zdrowych. We wnętrzu wykorzystano wyjątkowo modne drewniane palety. Wszędzie znajdziecie literaturę fachową poświęconą designowi itp., itd. Przy wejściu również wpada w oko mały showroom na ścianie. Może zbyt mały. Juice Drinkers to prosty, ciekawy pomysł, a jeszcze lepsze wykonanie.

J: Smaczne koktajle i soki również. Sympatyczna obsługa. Wnętrze zasadniczo w stylu refurbishment-recycling ale przełamane kilkoma kontrastującymi akcentami. Duży plus za wystawkę z designem i wszechobecne starannie dobrane albumy i czasopisma do przejrzenia przy okazji wodopoju. Stosunkowo często niestety Panowie mają zamknięte, na szczęście zawsze informują o tym na profilu facebookowym. Może to taki właśnie styl – niewymuszony, kontaktowy, podkreślający, że właściciele mają też cos innego do roboty poza lokalem;)

  1. Cyryl Lunch Coffee Wine (ul. Libelta 1a)

S: Restaurację znajdującą się na placu Cyryla odwiedziłam ostatnio i prawdopodobnie nigdy do niej nie wrócę. Złe pierwsze wrażenie trudno przełamać. Nie odstraszyły mnie ani wysokie ceny moim zdaniem nieadekwatne do jakości, ani nawet to, iż mam chyba zbyt proste podniebienie na subtelne potrawy tam serwowane. Na moją negatywną opinię wpłynęła niesympatyczna kelnerka w pseudodresie tak nieadekwatnym do lokalu. Po drugie odstraszył mnie też sztuczny wystrój Cyryla. Czułam, że w tym miejscu coś się udaje. Nie mają klimatu Taczaka, czy Niesiarkowanej, a strasznie chcieliby mieć. Tak wiele rzeczy  z IKEA, że prawie czułam się jak na wystawie sklepowej. I proszę nie zrozumieć mnie źle, kocham szwedzką jakość, ale umiejętnie wykorzystaną jak stary stół z ledową lampą. Ktoś powie, że jestem nieżyczliwa, ale ja po prostu  nie zakochałam się w Cyrylu od pierwszego wejrzenia.

J: Jako, iż wiem, że Sandra zjedzie Cyryla po całości, postaram się znaleźć pozytywy. Dosyć trudno mi przyczepić się do wystroju, może dlatego, że jestem fanem designu braci Eames, do którego nawiązania znajdziemy w formie krzeseł. Skrzydło w głębi oferuje ściany z fakturą naturalnej cegły malowanej na biało – ten trend też jeszcze mi się nie opatrzył. W przejściu stoi jakby trochę przypadkowo matowa płyta tablica z kulinarnym rozkładem jazdy – na pewno nie przeszkadza, chyba, że się na nią wejdzie, ładnie łamie też skromnie zdobioną okładzinę od wspomnianej ściany. W tym miejscu wariacja na temat adaptowanego industrialnego wnętrza w stylu Nowego Jorku lat 40.  robi naprawdę niezłe wrażenie. Zgrzyty w designie pojawiają się niestety w głównej sali, gdzie pomyłką jest usilne powtórzenie motywu ceglanego na ahistorycznej ścianie…
Wystrój wnętrza zaliczam do pozytywów i teraz krótko o niestety dyskwalifikujących minusach. Ceny raczej nie przyczynią się do popularyzacji Cyryla, ani do tego, że wypełni on funkcję pozytywnego zwornika lokalnych z bywalcami. Za niższą cenę można zjeść z pewnością lepiej oraz z lepszym standardem obsługi. Ta bowiem irytuje najbardziej – jest flegmatyczna, raczej znudzona, przez co kontakt z nią jest wyjątkowo niezręczny i zniechęcający. Ubiór kelnerki także zrobił na mnie raczej przykre wrażenie i kompletnie nie licował z aspiracjami lokalu. Na koniec jeszcze jeden argument na plus: dobra kawa.







To nie koniec MIEJSCOWNIKA Stacji Poznań Główny. Kolejne lokale, które wpadły nam w oko w tym te, które polecamy, już niedługo - parę ich jeszcze jest.

Głodni rekomendacji? Śledźcie nasz profil na Foursquare, sprawdzajcie też cały czas uzupełnianą przez nas listę Hot Design, Art and Living in Poznań.


3 komentarze:

  1. takie teksty też są bardzo przydatne :-) ja osobiście z Poznania nie jestem, ale planuję się wybrać na cztery dni w dłuższy weekend w przyszłym tygodniu i rozpoczęłam właśnie własny mini reaserch, żeby sobie jakoś zaplanować czas i wykorzystać go w 100%. zaczęło się w ogóle od artykułu i tak się ciągnie dalej, więc dzięki wielkie za takie informacje, bo o wiele fajniej będzie mi pójść w jakieś polecone, klimatyczne miejsce niż szukać na miejscu czegoś i chodzić od knajpki do knajpki (jeszcze głodnym) :-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Αgaіn gοоd article. Thanks for that.


    my blog post; szkuta i dłubanka

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za miłe słowo, mamy nadzieję, że nasza selekcja fajnych miejsc przyda się. Niedługo kolejne części i kolejne wartościowe lub aspirujące do tego można lokalizacje. Na bieżąco śledzcie nas na foursquare - tam czekiny i rekomendacje:)

    OdpowiedzUsuń