Get the flash player here: http://www.adobe.com/flashplayer

piątek, 23 listopada 2012

Świadome śnienie. Wystawa „The Castle in the Air. Seans wyobraźni”




Zamek cesarski – monumentalny i niewzruszony, symbol władzy Wilhelma II a po II wojnie światowej kojarzony z hitlerowskim terrorem jest palimpsestem na którym napisana została właśnie historia wyobrażona. Wystawa „The Castle in the Air. Seans wyobraźni” to próba odczarowania architektury poprzez zanegowanie jej materialności na rzecz zmysłowej percepcji, wrażenia i fantazmatu.

Adam Budak – kurator wystawy, zaprosił do współpracy w tworzeniu urojonego życia zamku cesarskiego dwudziestu siedmiu artystów, którzy zaprezentowali dzieła nie poddające się jednoznacznej interpretacji.  Zamek stał się dzięki nim miejscem urojonym poprzez oderwanie go od całego kontekstu historycznego i uwolnienie od ciążących na nim mitów.

Wystawa zaaranżowana we wnętrzach zamkowych stanowi poniekąd odpowiedź na zeszłoroczną wystawę „Dreams of power. Sny o potędze”, która była silnie osadzona w historycznym dyskursie i dotyczyła konkretnego mitu. Ekspozycja pozwalała dostrzec to, w jaki sposób wydawałoby się neutralna dziedzina jak architektura może zostać uwikłana w konteksty. „Sny o potędze” składały się z czternastu artystycznych wizji związanych ściśle z historią miejsca i dotyczyły konkretnych przekazów, tymczasem prace przedstawione na „Seansie wyobraźni” to projekcja zmyślonych scenariuszy często wynikających z osobistych obsesji.

Osadzenie zamku w onirycznej scenerii odciąża go i czyni miejscem otwartym na eksperyment.  Nie chodzi tu o wygenerowanie przestrzeni neutralnej. Poprzez niekonwencjonalne użycie obiektów i zaskakującą scenografię dąży się do stworzenia zupełnie nowego miejsca, otwartego na ponowną eksplorację. Nie bez przyczyny zwiedzanie wystawy rozpoczynamy w Holu Kolumnowym, gdzie zaprezentowana została praca Ulli von Brandenburg zatytułowana „Kulisy”. Stanowi ona symboliczny początek – miejsce wkroczenia w ten niezwykły spektakl fantasmagorii. Jednocześnie jest swego rodzaju bramą pomiędzy tym co przeszłe tj. starymi wnętrzami, a tym co nowe czyli oddanymi właśnie do użytku salami ekspozycyjnymi związanymi ściśle z przebudową Sali Wielkiej.


Eksperyment to dobre słowo by określić jedną z najbardziej zaskakujących prac, spośród wszystkich zgromadzonych na wystawie. Instalacja Michela Blazy „Fontaine”, którą znajdziecie na parterze w pobliżu dawnych schodów cesarskich składa się z dwóch pojemników na odpady z których wydobywa się w niekontrolowany i bardzo powolny sposób piana. Powietrze, które dostaje się tu z sieni przejazdowej wieży porusza nieznacznie tymi niezwykłymi rzeźbami, co potęguje uczucie dziwności. Podobnie jak w przypadku „Kulis” tak i „Fontaine” zawłaszcza w pewien sposób przestrzeń i wymaga od nas konfrontacji z medium.

Niezwykłe wrażenie robi także praca „We'll All Go Together” Shusan Philipsz, której hipnotyzujący głos towarzyszy nam podczas przemierzania holu cesarskiego na pierwszym piętrze. Dźwiękowa instalacja artystki to wielokrotnie nagrana ludowa amerykańska pieśń „Am I Born To Die” odbijająca się echem w zamkowych wnętrzach i  rozbrzmiewająca z różnym natężeniem w zależności od tego w jakim miejscu aktualnie się znajdujemy.


Stosunkowo dużo miejsca poświęcono pracom wideo, co mnie niezwykle cieszy. W tej dziedzinie największe wrażenie robi praca hiszpańskiego artysty Fernando Sáncheza Castillo ukazująca wnętrza Uniwersytetu Autonomicznego w Madrycie, które przemierza jeździec na koniu. Architektura madryckiego Uniwersytetu dostosowana została specjalnie do tego celu, aby policja konna w razie studenckiego buntu mogła bez problemu go stłumić.


Drugą pracą, którą jeszcze raz chętnie zobaczę jest niemalże półgodzinne wideo Javiera Télleza  „Calligari und der Schlafwander” (odnajdziecie je w sąsiedztwie pienistych rzeźb Michela Blazy) odwołujące się do klasycznego dla ekspresjonizmu niemieckiego filmu Roberta Wiene. Głównym problemem nurtującym artystę jest zagadnienie wykluczenia ze względu na zachowanie. Téllez rozkłada na czynniki pierwsze mechanizm funkcjonowania zakładów opieki psychiatrycznej i poddaje dekonstrukcji opozycję racjonalne – nieracjonalne. Więcej czasu koniecznie poświęćcie także na obejrzenie w całości niezwykle poetyckiego w wyrazie i wysmakowanego pod względem wizualnym filmu „Gonda” Ursuli Mayer.

Na koniec kilka technicznych uwag dla Was drodzy Czytelnicy. Pamiętajcie by zarezerwować na zwiedzanie wystawy co najmniej trzy godziny, jeżeli chcecie w spokoju i skupieniu obejrzeć wszystkie prace i poddać się hipnotyzującej atmosferze seansu wyobraźni.


Monika Kaczmarek 


wtorek, 20 listopada 2012

Stary Browar Nowy Taniec



Stary Browar kojarzy się przeważnie z zakupami, galerią sztuki, niekoniecznie z tańcem. Mimo iż ta dziedzina pielęgnowana jest w tym miejscu od 2004 roku Stacja usłyszała o projekcie stosunkowo niedawno. Zaintrygowani postanowiliśmy przyjrzeć się tej sprawie z bliska.

Stary Browar Nowy Taniec to projekt mający na celu promocje tańca współczesnego. Oczywiście nie powstałby bez Art Stations Foundation, która powołała go do życia  w październiku 2004 roku. Do tej pory wiele się działo –  Stary browar Nowy taniec na Malcie, Solo ProjectPolska Platforma Tańca, czy współpraca na gruncie europejskim. To oczywiście nie koniec.

Stacja miała okazję wybrać się na JUST BETWEEN US! The Generation Project opowiadający o zwyczajnych i bardzo aktualnych problemach ludzi w praktycznie każdym przedziale wiekowym. O swoich wrażeniach opowie Wam Jędrzej, ja natomiast pozdrawiam wszystkich miłośników tańca.

Sandra
_____________________________________

Z wielką radością ale też i pewnym niepokojem przyjąłem zaproszenie na spektakl taneczny JUST BETWEEN US: The Generation Project od Hani Kniołek (odwagi dodał mi fakt organizacji wydarzenia przez inicjatywę Stary Browar Nowy Taniec przy Art. Stations Foundation, o której pisaliśmy już w bardzo pochlebnych słowach). Amatorski (sic!) spektakl przeniósł moje pojmowanie tej dyscypliny sztuki na zupełnie inny poziom, daleko poza trywialną estetyzację chwili. Myślę, że nie tylko ja byłem mile zaskoczony, największą zasługa w tym obsady spektaklu (17.11 odbył się pokaz dwóch partii: ‘Under 20’ i ‘50+’). 

W pierszym przypadku mieliśmy do czynienia z historią osób, które dopiero co zakończyły okres nastoletni - z buntem młodości i poszukiwaniem swojego miejsca w świecie dorosłych, a także często rozpaczliwym wołaniem o kontakt ze starszym pokoleniem, połączonym ze sprzeczną potrzebą autonomii. Publika mogła sobie odpowiedzieć podczas występu czy na scenę wyszła właśnie generacja ‘amoku, pijaństwa, Facebooka i porno’ – jak czytamy w programie projektu. „Nathalie spotyka Katie’ i ‘Justin spotyka Stefana’ to dwie różne opowieści, które łączą się jednak w kulminacyjnym momencie. Byłem pod wrażeniem umiejętności połączenia aktorstwa wysokiej próby z wytrzymałością fizyczną i dopracowanym warsztatem tanecznym. Szczególnie urzekła mnie niezwykle sugestywna i wysoce emocjonalna gra dwóch pięknych młodych kobiet (Nathalie Zietek, Katharina Huck), które niezwykle wiarygodnie weszły w fizyczną i mentalną interakcję z publicznością, która tego dnia chyba wyjątkowo mocno czuła się integralną częścią spektaklu. 

Wkraczające po młodzieży na scenę pokolenie 50+ uosabiane przez Jessa Curtisa i Angusa McLeana Balberniego nie spetryfikowało publiczności a wręcz pobudziło ją dodatkowo, wielokrotnie wywołując na widowni salwy śmiechu. Wybitnie komiczny duet, który świetnie sobie poradził z przedstawieniem wszelkich bolączek mężczyzn w sile wieku, świadomych swoich ograniczeń ale wciąż prących w kierunku domniemanej realizacji często nieokreślonych pragnień. W ich przypadku taniec był bardziej zamierzoną przepychanką połączoną z recytacją i gagami, choć z pewnością możliwości Jessa Curtisa są bardzo duże (co można było zobaczyć podczas jego publicznej rozgrzewki).

Oprawa muzyczna spektaklu była bardzo eklektyczna, co było konieczne dla wiarygodnego ukazania realiów funkcjonowania dwóch pokoleń ludzi, postaci, artystów. Od ciężkiej, chropowatej elektroniki w kierunku klasycznego rocka.

Ze Studio Słodownia na poziomie trzecim Starego Browaru wychodziłem zaskoczony własną reakcją – do tej pory raczej tanecznego sceptyka, który nagle odniósł wrażenie uczestnictwa w czymś niezwykle zaangażowanym, społecznie przekrojowym i pobudzającym do myślenia.


Jędrzej Franek

Future Shorts w Rialto



Przy okazji obecności Stacji na jesiennych Future Shorts w jednym z naszych ulubionych kin, pokusiliśmy się o publikację kolejnego artykułu w formie dwugłosu - po raz kolejny możecie zapoznać się z opinią zaprzyjaźnionego z PG Jana Byczkowskiego.

Hall Kina Rialto zapełniał się wieczorem 14 listopada stopniowo, ale już na kilka minut przed rozpoczęciem pokazu wręcz pękał w szwach, co świadczy o tym, że warto inwestować w krotki metraż w Poznaniu, zwłaszcza w klimatycznych kinach studyjnych, których idea ma się w naszym mieście całkiem dobrze.

Za zaproszenie na Future Shorts chcielibyśmy podziękować prężnie działającej w sferze przedsięwzięć multimedialnych i interdyscyplinarnych Fundacji AD ARTE, której twarzą - jako możecie ujrzeć na materiale przez nas przygotowanym jest Weronika Drzewińska. Lada moment rozpoczyna się kolejny event organizowany przez Fundację - mówię tutaj o projekcie Vivi Motion, czyli cyklu spotkań, warsztatów, projekcji, wystaw i koncertów, które w swym audiowizualnym charakterze zaaranżowane zostaną w popularnych poznańskich instytucjach, stricte bądź też pośrednio, lub pozytywnie-ubocznie działających w obszarze kultury (WSNHiD, Kino Rialto, Kluboksięgarnia Głośna).

Wracając do ubiegłotygodniowych szortów w Rialto naprawdę nie sposób być entuzjastycznie nastawionym do kolejnych takich przedsięwzięć i przyszłorocznej odsłony. Selekcja filmów przeprowadzona była z pietyzmem a każda propozycja przedstawiała odmienne spojrzenie na sposób narracji. 

Pierwszego filmu niestety nie widziałem, gdyż przygotowaliśmy poza salą wspomniany materiał wspólnie z Weroniką Drzewińską, tak więc polecam Wam odnieść się w tym wypadku do opinii Jana, ale podczas wyświetlania całej reszty siedziałam już wygodnie rozparty w fotelu.

Nie tylko mnie urzekła intensywna narracja rodem z videoklipów czy trailerów, którą serwują na Henry Joost i Ariel Schulman w Krótkiej Historii Johna Baldessariego. Następnie lądujemy we współczesnej choć mentalnie jakby tatcherowskiej Wielkiej Brytanii emocjonalnego rozbicia i niespełnionych ambicji skonfrontowanej ze współczesnym pokoleniem milczącego buntu. Obserwując obraz kryzysu rodzicielstwa zdajemy sobie ostatecznie sprawę z uniwersalnej potrzeby międzypokoleniowego dialogu (Rite). Trudny w ocenie wydaje się Czarny balonik - z pewnością nieokreślone do końca przesłanie jest w bardzo plastyczny sposób estetyzowane perspektywą narracji i miłą dla ucha ścieżką dźwiękową. (Gong - Zero The Hero And The Witch's Spell). Negatywny obraz konsekwencji ludzkich działań i inercji przedstawiono natomiast w niemiecko-szwajcarskim Auf Der Strecke, można wręcz pokusić się o stwierdzenie, traktując rzecz z odpowiednim dystansem, że ten przykry film jest przestrogą bezpośrednio przed pokusą voyeuryzmu, a pośrednio przed... Zakochaniem.

Teraz możecie dla obiektywności przekazu przeczytać co o FS sądzi Jan:


Future Shorts 2012

Nie oszukujmy się - wielkim krytykiem filmowym nie jestem i nie będę. Zwykłem dzielić filmy z grubsza na te dobre i niedobre, odbieram je bardzo subiektywnie, zamiast bawić się w zdystansowanego obserwatora. Los bywa jednak przekorny i w pewien zimny środowy wieczór pojawiłem się w kinie Rialto, by wraz z jednym z filarów Stacja Poznań Główny obejrzeć pięć krótkometrażowych produkcji i dać świadectwo.

Co przegapiliście? Po pierwsze “Cafe Regular, Cairo”, film ukazujący rozmowę pary w jednej z egipskich kawiarni. Mój problem z tym obrazem polega na tym, że nie wyniosłem z niego wrażeń innych niż spostrzeżenia dotyczące roli seksu i prywatności w kulturze islamskiej. Co w takim razie widzą w nim ludzie z tamtego kręgu kulturowego?

“Krótka Historia Johna Baldessari” to z kolei film, który spodobał mi się najbardziej. Zgodnie z zasadą, że lepiej zrobić dzieło krótkie, lecz intensywne, trwa on ok. 5 minut, serwując w zamian zawrotne tempo, zabawę obrazem i dźwiękiem oraz narrację w wykonaniu Toma Waitsa. To trzeba zobaczyć, najlepiej wielokrotnie (jest na Youtube pod właściwym tytułem - “A Brief Story of John Baldessari”).

“Rite” Michaela Pearce’a pokazuje konfrontację angielskiej, tradycjonalistycznej klasy niższej ze współczesnością, której jednym z filarów jest akceptacja dla mniejszości. Konflikt między tymi dwoma światami przedstawiony jest w relacjach ojca - alkoholika z nizin oraz syna, który, jak sam twierdzi, należy do alternatywy.

“The Black Baloon” - z tym obrazem to dopiero kłopot. Rozumiem, że śmieszny koncept, bohaterem jest balonik, w dodatku czarny więc trochę inny. Ale nawet kilkanaście minut oglądania jego przygód jest co najmniej średnio interesujące, jeśli nie gorzej. W dodatku wpływ balonika na ludzi, do których trafia wydaje się być marginalny bądź żaden, więc cała potencjalna magia takiego bohatera ulatuje z filmu jak z... pękniętego balona.

Na deser zostało dzieło bodajże najdłuższe z piątki, a zarazem najbardziej znane szerszej publiczności (wg słów przedstawicielki Ad Arte). “Auf Der Strecke” nie jest dziełem przyjemnym do oglądania, ale jest to intencja autorów. Wdziera się ono w psychikę zwykłego zdawałoby się człowieka i pokazuje, jak działanie pod wpływem emocji może nieodwracalnie zamienić nasze życie w piekło. Pytania o konsekwencje naszych czynów oraz odpowiedzialność człowieka za siebie i za innych zostają bez odpowiedzi, a kolory po wyjściu z kina dziwnie blakną.

Podsumowanie będzie krótkie, jako i  filmy. Warto pójść na Future Shorts - dla zasiedziałych poznaniaków okazja będzie w przyszłym roku, pozostali mogą wybrać się do innych miast, gdzie odbywał się będzie festiwal. I pamiętajcie - zaufanie do moich opinii jest zagraniem ryzykownym, więc lepiej przekonać się na własne oczy.

Jan Byczkowski


Oby więcej imprez tego typu miało miejsce w Poznaniu - i faktycznie taki jest chyba obecny trend, ponieważ w tym samym praktycznie czasie poznaniacy mogli brać udział w innym projekcie krótkometrażowym, mam na myśli tutaj Pokazy Szortów W Starym Kinie.

Z niecierpliwością czekamy więc na Vivi Motion i obiecujemy jeszcze bardziej przekrojową działalność blogową ze względu na to, że Stacja to już nie tylko ja i Sandra...

Jędrzej Franek


poniedziałek, 19 listopada 2012

Jaki Poznań Główny? Odsłona druga



Wszyscy wiemy, że łatwo jest krytykować, co jednak się stanie, gdy uwagi są jak najbardziej zasadne, a osoby odpowiedzialne nie przyjmują ich do wiadomości? Ludzie wtedy wychodzą na ulice, w tym przypadku akurat na dworzec.

Jakiś czas temu powstała inicjatywa Jaki Poznań Główny?, skupiająca osoby, którym los dworca PKP w naszym mieście nie jest obojętny. Część z Was być może nie zauważyła fuszerek związanych z budynkiem. Wąskie schody, nierówne podłoże, za niskie perony to nasza codzienność. Usterki zwłaszcza widoczne są, gdy powrócimy z Wrocławia, Krakowa, czy Warszawy. Dlaczego Poznań ma być gorszy od innych miast?

W sobotę kilka osób zebrało się w nowym budynku dworca i ruszyło, by udokumentować wszystkie peronowe błędy. Był wśród nich Paweł Sowa, który jest inicjatorem całej akcji, poświęcającym swój wolny czas na walkę o lepszy wygląd stacji Poznań Główny. Poprosiliśmy go więc o kilka słów komentarza, które pragniemy Wam przedstawić:

Ideą dzisiejszego spotkania było pokazanie niefunkcjonalości dworca poznańskiego, w sposób szczególny "remontowanych" peronów. Od dłuższego czasu krytykujemy estetykę wykonania robót oraz zastosowanych materiałów, przede wszystkim tandetną, szpetną i nietrwałą kostkę betonową typu bauma (pozbruk). O tym, że nie nadaje się ona do takich powierzchni, może przekonać się każdy odwiedzający dworzec. Deformacje po zaledwie kilku miesiącach od położenia, hałas wywoływany turkotaniem kółek walizek o nierówną nawierzchnię, brud łatwo "wsiąkający" w betonową strukturę. To nie jest tylko kwestia estetyki, lecz w coraz większym stopniu - funkcjonalności. Chcieliśmy to pokazać na zdjęciach i filmiku video. Każdy pasażer oprócz tandetnej nawierzchni peronowej zmaga się, bowiem z niedostateczną ilością miejsca (zbyt wąskie perony do tego zastawione betonowymi słupami konstrukcji parkingowej), brakiem ciągów komunikacyjnych i chaosem informacyjnym, nieprzyjaznym otoczeniem - szpetne i niewygodne metalowe siedziska, przypadkowo ustawiona mała architektura, wreszcie wąskimi gardłami - schodami do nowego dworca (ruchome tylko w górę) oraz schodami do starego tunelu (wąskie wejście zatarasowane wyświetlaczami). Całości dopełnia wiele innych błędów popełnionych już na etapie projektowania - dla przykładu trudno dostępne windy z poziomu peronów, oddalone od głównej ich części.
Przykro, że nikt w PKP o tym nie pomyślał. W chwili obecnej trudno o bardziej rozwalony koncepcyjnie i funkcjonalnie obiekt dworca w Polsce. To jest dla nas sytuacja nie do zaakceptowania, dlatego zamierzamy podejmować kolejne działania w ramach inicjatywy "Jaki Poznań Główny?"


Jeśli Wy również drodzy pasażerowie odczuwacie irytację związaną z obecnym wyglądem dworca odwiedźcie stronę jakipoznanglowny.pl i zaangażujcie się w kolejną akcję.

Tylko wspólnie możemy coś zmienić.

Naszą rozszerzoną galerię z wydarzenia znajdziecie tutaj.


Sandra Grobelna











piątek, 9 listopada 2012

Warsztaty z Juniorem




Fundacja Junior powstała w 2011 roku stawiając sobie za cel dobro dzieci. Po ponad roku działalności widać wyraźnie, że z tego zamiaru się wywiązuje.

Podopiecznymi fundacji są dzieci mające problemy w szkole. Jak wiemy korepetycje i różnego rodzaju pomoc jest kosztowna  - Junior wyszedł więc problemowi naprzeciw. Wolontariusze są wsparciem dla uczniów, nie tylko odrabiają z nimi lekcje, ale również uczestniczą w warsztatach, które organizują różne organizacje, ostatnio także my.

Uważamy, iż zamiłowanie do kultury oraz tradycji warto rozbudzić już na początku edukacji młodego człowieka, dlatego też postanowiliśmy opowiedzieć o Poznaniu w kontekście nadchodzącego święta. Dzięki wsparciu Juniora przekazanie wiadomości na temat historii miasta było możliwe. Cieszy nas podejście szkół, w których byliśmy. Widać wyraźnie, że zajęcia pozalekcyjne stały się istotne, a dzieci z problemami z nauką nie są skreślane. Mają one swoje zainteresowania i żywo reagowały na opowieść o świętym Marcinie, o którym będziemy jeszcze wspominać.


Z mojej strony też podzielę się wrażeniami: pozytywnymi wrażeniami kogoś kto zawsze uważał się za... Mizantropa (no może przesadzam). Miałem drobne obawy przed warsztatami, czy spodoba się to wszystko dzieciom i mnie samemu, ale odbiór wydarzenia przerósł moje oczekiwania i potwierdził, że nie duża frekwencja buduje event, ale zaangażowanie, dobra atmosfera i chęć współpracy. Każdy z nas nauczył się podczas tych dwóch spotkań z historią i plastyką czegoś ważnego. Jest satysfakcja.  J.

Jeśli jesteście i Wy zainteresowani wolontariatem to zapraszamy na stronę Juniora http://fundacjajunior.pl . Znajdziecie tam wszelkie szczegóły. Tylko pamiętajcie to wciąga!

Sandra Grobelna