Get the flash player here: http://www.adobe.com/flashplayer

sobota, 27 lipca 2013

Mamy rok!

O pierwszej rocznicy działalności Stacji w dwugłosie...


Drodzy czytelnicy!

Mija właśnie rok od powstania Stacji Poznań Główny. Początkowo nie sądziłam, że projekt ten zyska tak dużą popularność. Przerosło to nasze najśmielsze oczekiwania. Dziękujemy więc wszystkim, którzy pomogli nam w promocji Stacji: inicjatywie Poznań I love You za stwierdzenie, że jesteśmy godni mapy Poznania, Fundacji Junior, Concordia Design, Art Stations Foundation i Teatrowi Wielkiemu w Poznaniu za udaną współpracę, Czytelnisku za niezapomnianą majówkę. Dziękuję również osobom, które tworzą kulturę w tym mieście i walczą o jego dobro, za to, że mamy o czym pisać :) Nie zapominamy także o czytelnikach, dla których funkcjonuje Stacja - cieszymy się, że jesteście z nami już rok! Obiecujemy rozwój i kolejne konkursy. Już dziś zapraszamy Was na naszą stronę internetową. Jej start  niebawem. 

Sandra Grobelna


_______________________________________


Ja postanowiłem pokazać rok naszej działalności w obrazach, bo przy pisaniu o przeszłości można wpaść w niepotrzebną melancholię.



Zaczęliśmy od wariacji na temat naszego dworca, czyli dostosowanej do wymogów PKP wizji Pałacu Sowietów...







I dziewiczego bloga...



Szybko się jednak rozwijaliśmy, byliśmy na bieżąco z poznańską kulturą i designem i to nie umknęło uwadze ekipie Poznań I love You, która to zdecydowała się umieścić nas na liście najciekawszych projektów na mapie have a nice Tey in Poznań. Bardzo nas to zmotywowało...





W listopadzie zorganizowaliśmy też podwójne warsztaty historyczno-plastyczne we współpracy z Fundacją Junior. W Szkołach Podstawowych nr 40 i 66 przedstawialiśmy lokalne tradycje odnoszące się do Święta Niepodległości...





W ubiegłym roku zawitaliśmy też dwukrotnie na szklany ekran. Stacja zabrała głos w programie Kultura, sprawdzam, prowadzonym przez Agatę Kołacz...






We wzmocnionym składzie (Dołączyły do nas Agata, Ania i Monika) świętowaliśmy pierwszy tysiąc Fanów na Facebooku...




Pojawiły się pierwsze patronaty - zaczęło się od urodzin Radia Meteor...






Niedługo potem patronowaliśmy wspaniałej inicjatywie AK 30 - 30 DNI 30 WYSTAW...



Zaprojektowaliśmy wtedy także plakat konkursu sztuki Pokaż się w sieci organizowanego przez Art in Poznań, któremu również patronowaliśmy...






Następnie rozpoczęliśmy rozglądać się poza bloggerem, Facebookiem i Twitterem. Fajną współpracę nawiązaliśmy z ekipą tworzącą mocno lokalną aplikację fotograficzną o nazwie Starpin. Dziś już mówi się o niej głośno i używa jej coraz większa liczba osób.




Nie mogliśmy doczekać się wiosny, bo właśnie na jej pierwsze dni zaplanowaliśmy nasz Spacer po Łazarzu, który zauważyły media i przede wszystkim spodobał się jego uczestnikom...





Bardzo ucieszyliśmy się też z patronatu nad MarketArt Festiwal, który odbywał się w przestrzeniach Starego Browaru...






Niedługo później zaprezentowaliśmy się na jednym ze spotkań poznańskich blogerów BLOGtej organizowanych w Concordia Design. Zostaliśmy też partnerami tej inicjatywy i odpowiadamy za wideorelacje ze spotkań...







Pierwszym większym wyzwaniem organizacyjnym była Majówka z Książką, którą zorganizowaliśmy wspólnie z Czytelniskiem i ProArte. Dwudniowa impreza z wymianą książek na Cytadeli, głośnym czytaniem na poddaszu Collegium Maius i deszczowym spacerem po Jeżycach tropem Jeżycjady oraz konkursem z nagrodami, przyciągnęła rzeszę poznaniaków. Niektórzy usłyszeli wtedy o nas po raz pierwszy. O majówce pisały najważniejsze poznańskie media: epoznan.pl, kultura.poznan.pl, mmpoznan.pl...








Przy okazji Majówki zaprezentowaliśmy nasz pierwszy autorski projekt, w którym nie tyle mogliście uczestniczyć co wziąć go do ręki. Tak wyglądała pierwsza wersja Kubków z Gwarą - obecnie myślimy nad kolejnymi poznańskimi gadżetami...





Również w maju patronowaliśmy kolejnemu wydarzeniu, a był nim drugi Festiwal Wybieram Wschód...






W tym czasie rozszerzaliśmy również naszą obecność w mediach społecznościowych. Dziś możecie śledzić naszą dużą aktywność na Facebooku, Twitterze, Instagramie, Starpinie, Foursquarze, a od niedawna także na Google+ i Tumblerze. Jeżeli chodzi o działalność Stacji w social media to zdecydowanie dzielimy włos na czworo, a nawet siedmioro...





Kilka dni temu w Concordia Design zorganizowaliśmy urozmaicone warsztaty o fantastyce, tradycyjnie dla najmłodszych, choć obecni byli także rodzice...



Co dalej? Mamy nadzieję, że wciąż będziemy się rozwijać. Wskazują na to kolejne projekty z dużą szansą na realizację oraz wyłaniający się nowi i życzliwi partnerzy. Chcielibyśmy Wam już teraz wszystko powiedzieć i pokazać, ale nie można być niecierpliwym - wszystko w swoim czasie. Z pewnością nadchodzi Stacja Poznań Główny nowej jakości. Przypatrzcie się temu blogowi póki możecie, niebawem się przeprowadzamy by zaprezentować Wam medium godne nowoczesnego Poznania: przyjaznego oddolnym inicjatywom kulturalnym i pielęgnującego, promującego powstającą w nim sztukę i dobre wzornictwo...

Do zobaczenia:)


Jędrzej Franek





piątek, 19 lipca 2013

Kiedy Concordia nie była Concordią...


Jakiś czas temu rozmawialiśmy z Ewą Voelkel-Krokowicz o przyszłości Concordia Design, ale również o początkach idei centrum designu i kreatywności w Poznaniu. Dziś zagłębimy się bardziej w przeszłość, przeczytacie o historii Starej Drukarni jak i o estetyce tego wyjątkowego budynku na mapie naszego miasta.

Historia obiektu, w którym dziś mieści się Concordia Design nie jest jednoznaczna - obiekt ma kilka tajemnic... Rozbieżności pojawiają się już na płaszczyźnie  wieku budowli. Inwestor - spółka Pro Design - podaje, że powstała ona w pierwszej połowie XIX wieku, a drukarnia działała w nim od 1850 r., początkowo zajmując się wydawaniem dziennika "Posener Tageblatt". Podaje się również, że drukarnia Concordia pojawia się w księgach wieczystych po raz pierwszy w 1911 r. jako Ostdeutsche Buchd - rukerei und Verlagsastalt spółka akcyjna w Poznaniu i skupiała się na druku materiałów proniemieckich i zdaje się to zazębiać z szerzej uznawaną datą powstania budynku, czyli 1910 r., którą to w Atlasie Architektury Pozanania przytacza M. Mrugalska Banaszak - dyrektor Muzeum Historii Miasta Poznania. 

Po I wojnie światowej drukarnia otrzymała nazwę, która również dziś identyfikuje centrum designu i kreatywności. Drukarnia Concordia zajmowała się wydawaniem druków polskich, szczególnie Wydawnictwa Polskiego Rudolfa Wegnera, oraz cennych wydawnictw z serii Biblioteka Laureatów Nobla, Biblioteka Autorów Polskich, czy monumentalnej serii Cuda Polski.

Podczas II wojny światowej budynek drukarni został znacznie uszkodzony, lecz już w 1945 r. powtórnie uruchomiono tutaj maszyny drukarskie, by wydawać prasę codzienną. Od lat 50. w obiekcie mieściły się Poznańskie Zakłady Graficzne, które w 1964 r. połączyły się z Zakładami Graficznymi im. M. Kasprzaka i funkcjonowały w takiej formie do 1994 r. Od tego czasu budynek kilkukrotnie zmieniał właściciela i przy okazji również popadał w ruinę. W końcu w 2008 r. stał się własnością spółki Pro Design, której celem było nadanie Concordii funkcji, którą z powodzeniem pełni od listopada 2011 r.

Niszczejący budynek Concordii.
Przejdźmy do architektury. Warstwa wizualna zawsze wyróżniała ten obiekt z otoczenia. Dwukondygnacyjny gmach zbudowano z wielobarwnej cegły klinkierowej a jego bryła ma charakter quasi-barokowy z dużym udziałem powierzchni okien (co zostało zaakcentowane zwłaszcza po remoncie). Niezwykle atrakcyjnie zaprojektowane wejście główne do budynku zostało udekorowane dość masywnym portalem z kartuszem w zwieńczeniu. Wewnątrz znajdują się dwie zabytkowe klatki schodowe, z czego wewnętrzna została precyzyjnie odrestaurowana jedynie z woli inwestora, mimo iż nad renowacją budynku czuwał miejski konserwator zabytków. Właśnie na klatkach schodowych podziwiać możemy również dzisiaj ściany częściowo wyłożone płytkami glazurowanymi z secesyjnym motywem, drewnianą konstrukcję schodów i ozdobne freski.







Oryginalna bryła budynku wdaje się w interesujący dyskurs z modernistycznym otoczeniem - Hotelem Merkury, oraz Domem Studenckim "Jowita", przede wszystkim jednak jest miejskim unikatem ceglanej architektury przemysłowej, odcinającym się od podobnych funkcjonalnie realizacji z drugiej połowy XIX w. Wyraźnie można zauważyć, że nieznany niestety z nazwiska architekt inspirował się historyzującą architekturą rezydencjonalną.













Dlaczego jeszcze budynek Concordii i sama Concordia Design są tak interesujące? Między innymi dlatego, że w najbliższą niedzielę odbędą się tam warsztaty dla dzieci, które poprowadzimy - FANTASTYCZNA niedziela ze Stacją Poznań Główny od godz. 13;)


Jędrzej Franek


poniedziałek, 8 lipca 2013

Bajki i taniec robotów



Podszedłem niechronologicznie do ostatnich operowych premier w Teatrze Wielkim w Poznaniu, mam jednak nadzieję, że ta recenzja nie będzie jedynie sztuką dla sztuki, przynajmniej dlatego, że muszę bardzo pochwalić tę realizację naszej Opery i wyrazić nadzieję, że premiery w przyszłym sezonie będą równie zaskakujące, wymagające i ciekawe.

Cyberiada, czyli opera Krzysztofa Meyera powstała ponad 40 lat temu, ale dopiero pod koniec maja miała właściwą polską premierę. Możemy z dumą powiedzieć, że to poznański Teatr Wielki przygotował ten spektakl. Kompozytor jest również autorem libretta do tego dzieła, które czerpie z twórczości Stanisława Lema a konkretnie z Bajek robotów. 

Jeszcze parę lat temu powiedzielibyśmy, że tego typu estetyka raczej nie przystoi deskom teatrów operowych, ale dziś nie tylko twórcy są odważniejsi, ale i widownia mniej hermetyczna, otwarta na formy eksperymentalne, łaknąca nowości. Nie można jednak powiedzieć, że plastyczna forma dzieła Meyera będzie futurystyczna dla współczesnych - odwołuje się ona bardziej do postrzegania przyszłości... W przeszłości, a konkretnie w czasach późnego designerskiego modernizmu, co doskonale zostało uchwycone między innymi w kostiumach.



Dopracowana i pomysłowa scenografia przewijała się już przez media społecznościowe na kilkanaście dni przed premierą, wiedziałem już wtedy, że trudno będzie znudzić oko podczas spektaklu. Polska premiera zbiegła sie w czasie z 70. rocznicą urodzin Krzysztofa Meyera. Historia jest nieco cybernetycznie infantylna, lecz niepozbawiona puenty. Z charakterystycznej językowo prozy Stanisława Lema z pewnością niełatwo było wyekstrahować libretto. Kompozytor uzupełnił zapis słowny multiinstrumentalnym tłem muzycznym, co też stało się bazą dla projektowania przestrzeni na scenie - perkusiści w pełnym kosmicznym rynsztunku nie zmieściwszy się w kanale grają na scenie, co zapewne dla nich jest również ciekawym przeżyciem, a dla widza niepodważalnie ciekawym walorem wizualnym.


Cybierida jest niezwykle spójna w swej narracji muzycznej i estetycznej - zaprezentowano nam sztukę organizowania chaosu w ciąg zero-jedynkowy. Piksele, cyfrowość i kosmiczna automatyka - do tej dominanty dostosowano nie tylko dekoracje i kostiumy, ale także choreografię. Ran Arthur Braun jako reżyser odpowiedzialny także za tę warstwę dzieła to gwarancja intensyfikacji ruchu scenicznego (autor znany chociażby z inscenizacji walk) i rzeczywiście dużo mamy w Cyberiadzie spektakularnych popisów akrobatycznych (akrobacja flygrossing i akrobacja powietrzna). Już sam ten element mógłby być osobnym spektaklem.



Nie jest to dzieło, które obejrzymy dla wybitnych arii, choć w obsadzie zobaczymy wiele sztandarowych nazwisk poznańskiej Opery. To sztuka świeżości i bezpretensjonalnego, radykalnego podejścia do dzieła operowego. Zupełnie inna jest też forma uczestnictwo widza. Na moment staje się on lemowskim i meyerowskim geekiem (technologicznym maniakiem), bawiąc się kosmicznymi dmuchanymi piłkami. Do takiej gry wciągnięto widownię rozszerzając obszar akcji na wszystkie piętra Teatru Wielkiego. Jest to w pewien sposób symboliczne i wymowne - widz nie jest bierny, nie może taki być, gdyż jest elementem nowoczesnego świata, podmiotem futuryzmu, ale chyba także trybikiem w nie tylko muzycznej machinie wszechświata.

Jędrzej Franek

_______________________________________
kierownictwo muzyczne:  Krzysztof Słowiński
reżyseria i choreografia:  Ran Arthur Braun
scenografia:  Justin C. Arienti
reżyseria świateł:  Marek Rydian

kierownictwo chóru:  Mariusz Otto
współpraca muzyczna: Agnieszka Nagórka
asystent reżysera: Bartłomiej Szczeszek


wtorek, 2 lipca 2013

"Falstaff" - opera z zielonym kółeczkiem

 

120-letnia opera liryczna Giuseppe Verdiego wystawiana jest rzadko i decyzja o wyborze tego dzieła jako ważnej premiery na rok 2013 nie mogła być łatwa, bo Falstaff nie jest wielkim verdiowskim hitem. Warto decenić jednak trud obecnej dyrekcji Teatru Wielkiego w Poznaniu, który przemijające problemy finansowe stara się zwalczyć uatrakcyjnieniem i poszerzeniem repertuaru oraz zwiększeniem liczby premier.

Libretto według Wesołych kumoszek z Windsoru i Henryka IV Williama Szekspira napisał Arrigo Boito, który jest również autorem libretta do słynnego Otella. Ze względu na totalną reinterpretację dzieła trudno przytaczać ściśle oryginalny zamysł fabularny, poza tym chyba w tym celu najlepiej sprawdzi się po raz kolejny starannie zaprojektowany przez Jacka Kalińskiego i równie dobrze wykonany program do spektaklu.


Poznańska wersja w reżyserii oraz opracowaniu scenograficznym Tomasza Koniny jest wizualnie odświeżająca i oryginalna, ale także niespójna. Puryści nie będą zachwyceni, lecz chyba i oni potrzebują czasami odmiennego spojrzenia na klasykę, by utwierdzić się w swoich przekonaniach. Cała akcja dzieła przeniesiona została do dwupiętrowego świata dziecięcych i zdziecinniałych zabaw oraz intryg. Wiele jest miejsc kiedy libretto nie spotyka się z tym co widzimy na scenie, w gruncie rzeczy nie przeszkadza to jednak. Udało się wkomponować wątki w twórczy i współczesny  sposób autoironiczne, np. wtedy kiedy karczmą głównego bohatera jest ławka na przedszkolnym skwerku. Do współczesnego przedszkola, zagonionych rodziców, celebryckiej banalności (i barokowości) Falstaffa pasuje atmosfera zwariowanego tła namiętności i pędu instynktów - to pozostało niezmienione. Zaskoczeniem jest ostatnia odsłona kiedy scenografia zostaje zmieniona i wkraczamy do chłodnego, pod koniec wręcz moskiewsko zimnego i tajemniczego lasu... Mimo większej powagi otoczenia dziecięcy duch bije od postaci. Fani twórczości Renée Goscinnego powinni być mile zaskoczeni.


   

Falstaff to opera bardzo aktorska, więc wymagania stawiane solistom były duże tym razem nie tylko pod względem wokalnym. Wśród odtwórców ról męskich jakościowo dominuje według mnie nie Mark Morouse jako Sir Falstaff, a Stanisław Kuflyuk, którego parę miesięcy temu chwaliłem przy okazji recenzji Cyganerii. Nie oznacza to jednak tego, że potężny (także pod względem ego) główny bohater był postacią źle zagraną - wprost przeciwnie, pod względem aktorskim kreacja ta jest bardzo udana - Falstaff jest jak dominujący gołąb w stadzie, wciąż się puszy i wypina pierś wraz z resztą torsu. Bardzo spójna okazała się natomiast gra i popisy wokalne żeńskiej części obsady - szczególnie wyróżnić należy Natalię Puczniewską jako Nannettę.


Trochę zawiodła mnie pozostająca nieco na uboczu warstwa muzyczna, choć trudno tu pretensje kierować do orkiestry Teatru Wielkiego czy do Maestro Chmury, tak już jest z tym dziełem Verdiego, że dość opornie wpada w ucho. Nie znaczy to, że słucha się go zupełnie bez emocji czy wręcz nieprzyjemnie, po prostu nie grożą nam raczej ciarki przechodzące na plechach - ledwie kilka razy zasłyszymy tę potężną, znaną i bardzo uduchowioną maszynę, która tak świetnie i imponująco działa m.in. w Nabucco.

Chyba nieco krytyczny wydźwięk ma ta recenzja, tymczasem spektakl tak naprawdę mi się podobał, a to dlatego, że wymagał pewnej odwagi znaczącego odbrązowienia, czy też odkurzenia tego nieco innego Verdiego. Nie udało się być może w pełni, ale dzięki dynamice inscenizacyjnej trudno było się nudzić.


Jędrzej Franek

____________________________________
kierownictwo muzyczne:  Gabriel Chmura
reżyseria i scenografia:  Tomasz Konina
kostiumy: Tomasz Konina, Czesław Pietrzak, Monika Zajączkowska
reżyseria świateł:  Marek Rydian
kierownictwo chóru:  Mariusz Otto
asystent dyrygenta:  Grzegorz Wierus

asystent reżysera:  Krzysztof Szaniecki
autorzy plakatu: Jacek Kaliński, Michał Stankiewicz