Get the flash player here: http://www.adobe.com/flashplayer

czwartek, 27 września 2012

Subiektywnie i przeglądowo o Mediations Biennale



Wcale nie jest łatwo wprowadzić się w nastrój, który umożliwiałby pisanie ze swobodą o sztuce prezentowanej podczas Mediations Biennale. Z łatwością można ją jedynie podziwiać, bo prezentowana jest w taki sposób, że staje się na chwilę częścią całego ludzkiego organizmu, wprowadzając go w różne kategorie stanów. Uniesienie, Niepokój, Niezrozumienie - takie uczucia zdają się nam towarzyszyć podczas przenikania się z materią i ideą dzieł tegorocznych wystaw Biennale.

W sztuce nowoczesnej zawsze pociągała mnie jej nieoczywistość i dowolność interpretacji, które potem można skonfrontować z zamysłem twórcy. Osobiście w tematycznej NIEPOJMOWALNOŚCI Mediations Biennale 2012 uśmiecha mi wiedzieć także przenikalność twórcy, tworzywa oraz odbiorcy sztuki. Ten ostatnio ponadto świadomie lub nie (częściej nie, lub dowiaduje się o tym po czasie), sam może stać się tworzywem, a poprzez ową niepojmowalność i nieoczywistość, również autentycznym twórcą.

Wielopoziomowy odbiór dzieł zgromadzonych i zakomponowanych w mistrzowski najczęściej sposób z otoczeniem, jest o tyle silnym punktem Biennale, że zazwyczaj mamy szansę zwiedzać je samotnie, bardzo intymnie, nigdy natomiast w tłumach. Możemy wtedy całkowicie wdać w dialog ze sztuką, odkrywać ją powoli, po kawałku.

Centrum Kultury Zamek, Synagoga Wielka i Muzeum Narodowe - to lokalizacje imprezy, które udało nam się odwiedzić, i jeżeli będziemy mieli okazję zagłębić się w ekspozycje w pozostałych dwóch ten wpis zostanie rozszerzony, ale według mojej koncepcji miał on powstać właśnie z syntezy doznań z trzech pierwszych miejsc - bardzo ważnych na mapie społeczno-kulturalnej Poznania. Każda z tych wystaw jest inna, każda na swój sposób integruje dzieła na swojej przestrzeni. 



W Zamku przemieszczamy się po wnętrzach gdzieś z nieregularnej granicy pomiędzy stylem neoromańskim a monumentalnym totalitaryzmem architektonicznym III Rzeszy. W różnych jego miejscach przechodzimy z mroku do oślepiających bieli i z powrotem, a temu wszystkiemu towarzyszy sztuka. Bardzo indywidualna, bo oglądana samotnie. Oczywiście nie będę opisywał każdego dzieła z osobna, bo nie powinno się ich całkowicie rozdzielać tylko rozumieć jako koncepcyjną całość, ale na jednym chciałbym się zatrzymać... No może na dwóch. Po pierwsze I chew, I bite Mithu Sen. Instalacja, która wygląda inaczej patrząc na nią z daleka a inaczej, całkiem zaskakująco, a nawet odpychająco, gdy podejdziemy bliżej. Bardzo intrygujące doznanie. Po drugie, i to tuż obok The Second Seal Kim Wah Tsanga opowiadająca o stanowisku ludzkości wobec własnej fazy terminalnej  za pomocą przytłaczających efektów audio-wizualnych (jedna z siedmiu Pieczęci tego autora). Oczywiście w Zamku zobaczymy o wiele, wiele więcej na różnych piętrach, a dzieła pojawiają się czasem na tyle niespodziewanie i są tak dobrze wkomponowane w otoczenie, że zwiedzający nie dostrzeże plakietek je opisujących.



W Synagodze Wielkiej dostrzeżemy nieco inne podejście, bo i przestrzeń i jest zupełnie inna. Inna nie znaczy wcale gorsza - nieco zrujnowane wnętrze tej dawnej bożnicy i niedawnej pływalni jest niemal jak runo leśne dla owoców pracy twórców. Wszystko tworzy tu spójną całość, labirynt niepokojącej sztuki. Niepokojącej nie tylko ze względu na to, że odwiedzający czuje się nieswojo w jej opuszczonych wnętrzach, ale także, ze względu na perfekcyjny dobór ekspozycji, która niepokoi duszę w sposób pozytywny zmuszając do refleksji, angażując widza praktycznie namacalnie, cieleśnie. Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, zarówno czysto artystyczne jak i te kompozycyjne, lokalizacyjne i mając wciąż w pamięci ogromny niejednoznaczny ładunek emocjonalny, który narzuciła na mnie ta wystawa, zmuszony, ale z nieskrywaną radością stwierdzę - zanim się rozmyślę - że była to najlepsza wystawa jaką widziałem w całym życiu.



W tym przypadku zwrócę Waszą uwagę na dwie instalacje, które mnie całkowicie zaskoczyły i najmocniej na mnie wpłynęły. Wolałbym nie opisywać towarzyszących 'odkrywaniu' tych dzieł uczuć, by każdy w nieświadomości mógł je odkryć i nacieszyć się nimi. Polecam Wam więc skrajne pod względem umiejscowienia w Synagodzie, podziemne 7 virtues Mischy Kuballa oraz podniebne niemal dzieło w przerażającym trochę anturażu, które znajdziecie przechodząc przez kotarę na piętrze tuż przy serii obrazów Weightlifting for Synchronicity Richarda Bonda. Nie można pominąć także szeroko komentowanego Zegara Śmierci Tatsuo Miyajimy. Potężne wrażenie na każdym powinna zrobić też główna sala gmachu, w której poruszamy się trochę zagubieni, podziwiając roświetlające nieco mrok Dead Forrest Storm, wszędzie odnajdujemy wciąż nowe przejścia i zakamarki a to wszystko przy akompaniamencie trudnych do zdefiniowania i zlokalizowania dźwięków.

Muzeum Narodowe. Nie chcę być źle zrozumiany, ani nie chcę szargać świętości, ale tam Biennale pokazało, moim zdaniem bardziej banalną twarz. Niebanalne są oczywiście dzieła - wciąż wiele przykuwa naszą uwagę. Wszystko przez nazbyt muzealną, sterylną interpretację przestrzeni. Jest ona martwa i choć obrazy Malczewskiego pasują tam chyba jak ulał, to schematyczne konstrukcje, obrazy paradoksalnie tracą na tle białych ścian minimalistycznych wnętrz galerii. Tracą tylko jako kompozycja z przestrzenią - nie jako dzieła same w sobie. Znów chciałbym wyróżnić jednak dwa z nich. Ucztą dla oka jest przemierzanie wzrokiem niezatytułowanego dzieła z kategorii dialogu różnych faktur autorstwa Daniela Lergona, a 'gwiazdą' ekspozycji jest monumentalna pod każdym względem instalacja Motohiko Odaniego - Inferno, którą należy obejść z każdej strony, aby całkowicie poznać jej potencjał. Poczuć. Posłuchać.


Nie zanudziliście się? Mam nadzieję, że nie. Polecam Wam oczywiście całą tegoroczną edycję Mediations Biennale, ale kiedy jesteśmy zagonieni, czasem trzeba wybierać. Jeżeli będziecie zmuszeni wybierać - koniecznie zaaplikujcie sobie niesamowitą atmosferę Synagogi Wielkiej.

Przypominam także, że możecie wziąć udział w zorganizowanej formie zwiedzania Mediations Biennale, połączonej z kreatywnym uczestnictwem w warsztatach. O zapisach więcej tutaj.

Tradycyjnie zaproszę Was do zapoznania się z naszą galerią, w której mam nadzieję, i mówię to całkowicie świadomie i w dobrej wierze - nie pokazujemy zbyt wiele, dając każdemu szansę na osobistą dawkę wrażeń.

Na jedno chciałbym tylko sobie sekundę ponarzekać... Dlaczego wciąż tkwimy w jakimś społeczno-kulturalnie upośledzonym zakazie fotografowania. Dlaczego muzea nie dają większej swobody odwiedzającym? Rozumiem zakaz używania potężnych lamp błyskowych, z tym nie polemizuję. Natomiast odbieranie odwiedzającym, czy to robiącym to dla własnej przyjemności czy działającym w jakimkolwiek tzw. środowisku opinii (albo jedno i drugie), szansy na upamiętnienie chwili, na podarowanie sobie wspomnień i wizualnej zachęty innym jest szkodliwą krótkowzrocznością. Fotografia nigdy nie zdradzi wszystkiego drodzy muzealnicy, dzieło trzeba poczuć i przy nim stać sam na sam, by naprawdę dostarczało wartościowych doznań. Zdjęcia mają nas tylko zachęcić, byśmy na te doznania sobie pozwolili.

Nasze zdjęcia są więc całkowicie NIELEGALNE i zachęcam do zasmakowaniu kilku zakazanych owoców... ;)

Jędrzej Franek

czwartek, 20 września 2012

Nastawnia kultury



Bardzo lubię gdy zinstytucjonalizowana aktywność kulturalna łączy się z dobrym wzornictwem a zwłaszcza z regeneracją przestrzeni zagrożonej całkowitą degrengoladą.

Czego by nie mówić stary budynek nastawni C (Po - Poznań, C - oznaczenie kolejności), zbudowany był z myślą o obsłudze zapomnianego już systemu sterowania ruchem kolejowym Siemens & Halske  z 1906 roku. Od dawna niszczał i robił smutne wrażenie patrząc od każdej strony - zwłaszcza odpoczywając w Parku im. H. Wieniawskiego, czyli wspomnianej już przez nas 
w ciekawostce teatralce. 

Projekt budynku przygotowała poznańska pracownia Front Architects. Nie udało nam się dotrzeć do prywatnego inwestora, który dzierżawi obiekt i postanowił go wyremontować nadając mu całkowicie nową funkcję, nie zapominając przy tym o jego pierwotnym przeznaczeniu. Kiedy jednak uda nam się z nim skontaktować być może jeszcze przed otwarciem obiektu, do którego pozostało jeszcze trochę czasu (co będzie widać na moich fotografiach), na pewno udzielimy Wam szczegółowych informacji 
o inicjatywach, które w pierwszej kolejności będą podejmowane przez Nastawnię. Jedno jest pewne - inwestor to miłośnik kolejnictwa, od dawna związany z PKP (takich informacji udzielają architekci na swojej stronie).


Nastawnia PoC - tak nazywać się będzie nowo mikrocentrum kulturalno-edukacyjne, które powstanie w dawnym kolejowym przybytku. Znajdzie się tam miejsce dla projektów współrealizowanych z Uniwersytetem Artystycznym, a także prac niezależnych artystów. Interesujący jest fakt tematycznego podziału dwóch części Nastawni - w dobudowanym grafitowym pawilonie znajdzie się prawdopodobnie miejsce na kawiarnię i informację kolejową (monitor jako tablica przyjazdów/odjazdów). Powoli zaczynają pojawiać się we wnętrzu meble, co widać przez przyciemnianą taflę szkła od strony parku - również ich kształt 
i kolorystyka świadczą o stylistycznym rozdziale obu części budynku. W odrestaurowanym skrzydle panować ma klimat izby pamięci kolejowej - pojawią się tam stare kolejarskie meble i urządzenia. Inwestor wspomina także (wg informacji portalu epoznan) o planowanych projektach z zakresu edukacji kulturalnej - jestem ciekawy jak to będzie wyglądało w praktyce (miejsce spotkań wszakże jest to doskonałe).



Z zewnątrz Nastawnia także zaczyna odżywać i prezentuje dojrzały poziom wzornictwa. Etap wykończenia szczegółów nie jest jeszcze zaawansowany, lecz mimo iż na efekt finalny sobie trochę poczekamy, to już teraz widać, że użyte materiały są dobrej jakości, nie kłócą się z otaczającą naturą i infrastrukturą parkową. Są raczej jej naturalnym uzupełnieniem. Niedawno zamontowano na zewnątrz przyjemnie wyglądające ławki, nie najgorzej prezentuje się też zewnętrzne połączenie drewnianego pomostu od strony parku z betonowymi płytami - byle tylko nikt nie wymyślił tam pozbruku w bliskim sąsiedztwie... Dbałość 
o szczegóły i funkcjonalno-historyczną tożsamość tego miejsca można zaobserwować także w już gotowym elemencie zewnętrznego chodnika, lub jak kto woli tarasu - środkowa jego część jest bowiem wykończona starymi, surowymi podkładami kolejowymi - fajny akcent.

Nie mogę się doczekać otwarcia kolejnego obiektu kulturalnego w Poznaniu. Nastawna PoC ma ogromną szansę na efektowne 
i efektywne wypełnianie swojej funkcji łącznika pomiędzy przeszłością i przyszłością. Rozumianego zarówno w odniesieniu do samego obiektu, jak i tradycji kolejowego Poznania. Dawniej zwyczajna nastawnia - dziś nastawnia kultury. Kiedyś parowozy 
i żeliwo - dziś elektronika, szybkość i dobre wzornictwo.

Nastawnia PoC to świetny przykład poznańskiego synkretyzmu.

J.




Pełna galeria: picasa

piątek, 14 września 2012

To żyje! Czyli MOVING IS LIVING w Galerii Art Stations




Działająca od 2004 roku Galeria Art Stations od wczoraj gości prace naprawdę utalentowanych i pomysłowych artystów, 
w ramach wystawy o tytule MOVING IS LIVING. Truizm – tak się wydaje, ale to prozaiczne twierdzenie może stać się motorem powstania wielu interesujących dzieł sztuki nowoczesnej. 

Najważniejszym podziałem zagadnienia, na który się pokuszę, jest według mnie rozdział na ruch intencjonalny, który choć zbadany wciąż stanowi dla nas pewną tajemnicę i na ruch nieświadomy, samorzutny, którego przebieg i konsekwencje są trudne do przewidzenia a wynika to ze zmienności nieprzetworzonej całkowicie przez człowieka natury.

Ruch rozumieć można na wielu płaszczyznach i przynajmniej trzy możliwe do wykrystalizowania ścieżki rozumienia ruchu są przedstawione w ramach wystawy. W skrócie - po pierwsze, ruch jako zjawisko mechaniczne i materia dociekań naukowców, rozumiana jako czysto fizyczne zjawisko.

Po drugie człowiek jako obserwator ruchu, skazany na własne niedoskonałe sensory i szumy w „komunikacji” wzrokowej. Wreszcie po trzecie, na szczycie Galerii Art Stations zauważymy (przynajmniej ja to tak rozumiem) ruch nieintencjonalny, nieświadomy, ruch sam w sobie odbywający się poza ludzkim nakazem. Zwłaszcza natura jako twórca sztuki jest tematem wdzięcznym do metaforycznych i metafizycznych rozważań, gdyż jak zrozumieć chaos Świata zewnętrznego, dążącego do rozkładu, rozbicia na partykularne cząsteczki, poprzez twór, który staje się udziałem tego świata – Świata bez człowieka.

Powracając na ziemię…

Nie ma sensu opisywanie każdego dzieła z osobna, gdyż każdemu spodoba (lub nie) się coś innego. Poza tym byłoby to 
w pewnym sensie działanie na szkodę wystawy – niech każdy zapozna się z nią na żywo, by być pewnym czy taka forma sztuki interesuje go naprawdę, czy też zupełnie jej nie uznaje.
Nie powiem o sobie, że mi się nie podobało, bo byłem pod wrażeniem zarówno większości prac jak i stworzonej z myślą o ich odbiorze atmosferze (pomijając już nawet bardzo miłą formułę wernisażu), ale jestem w stanie zrozumieć miłośników sztuki tradycyjnej, w dowolnym tego słowa znaczeniu. Dla mnie było mało! Cenię sobie minimalizm, ale jestem chyba przede wszystkim zachłannym wzrokowcem (choć nie tylko), i liczyłem na jeszcze większą ekspozycję. Rozumiem, że ta sztuka, zwłaszcza zmienna w przestrzeni, wymaga więcej miejsca, ale dobrze kiedy pozytywne chwile trwają dłużej. Zabrakło mi nieco, świetnych przecież, prac Sebastiana Hempela – poczynając od Säule mit indifferenter Form, a na czymś obszernym i bardzo interaktywnym skończywszy, czyli ElektrischesGefühl. Potraktujmy to jako szansę na reedycję wystawy;)

Dodam jeszcze, że szczególnie spodobało mi się dzieło... Nieruchome. Pięknie wyeksponowana była bowiem praca Victora Vaserely'ego Bora Mi (mam nadzieję, że widać to na zdjęciach na naszym profilu facebookowym)

Słowo jeszcze krótkie o samej galerii: kto jeszcze się tam nie udał, niech zawita do Art Stations. Jestem wielbicielem starannej 
i konsekwentnej architektury – to właśnie w całym swoim ogromie (cecha, którą niekoniecznie pochwalam) cechuje Stary Browar, 
w tym tożsamą stylistycznie Galerię, której patronką jest Pani Grażyna Kulczyk.

Pozytywnie oceniam także zaprojektowany przez Honzę Zamojskiego katalog wystawy (zdjęcie okładki jako 'cover photo' tego wpisu) - fajne opisy i fotografie. Bardzo elegancki wyrób - choć może trochę zbyt kosztowny jak na studencką kieszeń.

Większość prac zgromadzonych na wystawie pochodzi ze zbiorów prywatnych właścicielki, a niektóre zostały udostępnione za uprzejmością artystów. Trochę żartem można dodać, że uczestnictwo w wernisażu było dla niektórych także szansą na zapoznanie się z ewentualnymi kolejnymi inwestycjami, gdyż w Art Stations pojawił się inny bardzo aktywny kolekcjoner – Wojciech Fibak.


Każdy chętny zdąży chyba obejrzeć wystawę MOVING IS LIVING – trwa ona bowiem do końca tego roku. Niektóre, nie mniej interesujące wystawy w Concordia Design mijają w porównaniu do tego często w mgnieniu oka – może nawet nie zauważone i nie docenione przez wszystkich, bo trwają ledwie tydzień. Wolę podejście Art Stations.


J.



środa, 12 września 2012

Poznań w wersji mobile




W epoce cyfryzacji, upowszechniania się inteligentnych rozwiązań mobilnych, które z założenia mają ułatwiać życie człowiekowi bez względu na to czym się zajmuje i gdzie, Poznań aspiruje do technologicznej awangardy, zarówno to na poziomie rzeczywistych rozwiązań i branżowej promocji jak i kwestii czysto wizerunkowych.

W chwili pisania tego tekstu prawdopodobnie ponad 7 mln. Polaków posiada już smartfon i są oni częścią owej cyfrowej rewolucji. W Poznaniu odsetek mieszkańców korzystających z urządzeń wyposażonych w mobilny system operacyjny (w tym tablety), nie może być niższy od średniej krajowej, w końcu jesteśmy miastem know-how.

Jak to hasło ma się do katalogu mobilnych aplikacji, które traktują o Poznaniu? Jestem zdania, że dobry program może pełnić funkcje nie tylko informacyjne, ale przez swoją dostępność przysłużyć się promocji miasta i jego atrakcji. Opowiadanie historii 
i legend w sposób interaktywny i na wskroś współczesny? To nie jedyna droga, ale warto w nią inwestować. Chciałem skupić się oczywiście na aplikacjach, których pole działania dotyczy kulturalnej sfery życia Poznania, ale okazało się to niemożliwe - takich dedykowanych aplikacji po prostu właściwie nie ma. Na koniec postaram się przedstawić to, czym powinna charakteryzować się dobra appka według Stacji Poznań Główny i jakich konkretnie brakuje.

Które systemy brałem pod uwagę? Oczywiście Android i iOS. Urządzeń pracujących pod mobilnym systemem Google'a jest bardzo dużo i liczba ta wciąż rośnie. Mniej ludzi ma iPhone'a czy iPada, ale system firmy Apple jest często brany za wzorcowy, 
a wybór aplikacji w Appstore jest najszerszy. Windows Phone wciąż w porównaniu do tych dwóch graczy raczkuje i liczba tematycznych aplikacji poświęconych Poznaniowi w Windows Marketplace wynosi okrągłe zero, w związku z czym nie został uwzględniony.

1. Poznan City Guide (iOS) - Aplikacja anglojęzyczna przeznaczona dla turystów. Posiada funkcję lokalizacji z bazą m.in. kawiarni, pubów i hoteli i 'interesujących miejsc'. Dane najczęściej czerpie prosto z Wikipedii.

+ czytelny interfejs i stabilność
+ zdjęcia do każdej lokalizacji
+ darmowa

- dobrze działa jedynie w ścisłym centrum...
- ale działa także offline (nie pobiera danych)













2. Poznan Travel Guide (Android, iOS) - Anglojęzyczny przewodnik z funkcją audio. Posiada funkcję lokalizacji i określania odległości do uwzględnionych atrakcji względem aktualnego położenia. Skupia się bardziej na ułatwieniu 'przeżycia' w Polsce niż na zapewnieniu bogatej informacji o Poznaniu. Łatwy w użyciu niezbędnik zagranicznego turysty, który ma do dyspozycji tylko telefon.

+ dopracowany interfejs
+ 'konsularny' charakter - ułatwia przeżycie:)

- błędy merytoryczne
- ubogie opisy miejsc
- płatna












3. Tried-and-tested Poznan (Android, iOS) - Prawdziwy troll wśród aplikacji. Prezentuje się bardzo ładnie na zrzutach ekranu i po opisie również wiele można sobie obiecywać, niestety najprościej chyba powiedzieć, że... Nie działa. Bez względu na to czy korzysta z połączenia do mobilnej sieci wysokiej prędkości  czy pod wi-fi, nie jest w stanie załadować zdjęć, którymi rzekomo ma dysponować. Większość funkcji linkowania do innych serwisów, które są niestety niezbędne, powoduje wyłączenie aplikacji. Potencjał był: dosyć bogaty katalog lokalizacji (niestety kultura kuleje) i wyszukiwanie na podstawie odległości, ale brak funkcjonalności.


+dwujęzyczność
+ pomysł

- wykonanie














4. The best of Poznan (Android) - Pierwsza w zestawieniu aplikacja, którą mogę polecić, choć niestety tylko turystom. Ze wszystkich tu uwzględnionych programów dostarcza najbardziej rozbudowanych informacji o turystycznych atrakcjach, a zdjęcia też są niczego sobie, podobnie wygląd samej aplikacji. Użytkownik może zwiedzać miasto (tradycyjnie w zasadzie ograniczające się do centrum) w ramach dwóch 'ścieżek' - obsługa ich menu nie zawsze wydaje się jednak intuicyjna. 

+ profesjonalne opisy
+dobre wykonanie

- nie zawsze czytelna
- płatna













5. Przewodnik po Poznaniu (Android) - Najpopularniejsza 'poznańska' aplikacja. Robi dobre wrażenie stopniem rozbudowania. Większość danych pobiera ze strony www.poznan.pl. Umożliwia korzystanie z mapy Poznania offline, ale bez funkcji wyszukiwania. Poprzez Mapy Google umożliwia nawigowanie do dowolnej lokalizacji - proste a cieszy. Chyba jako jedyna proponuje aktualizowane na bieżąco informacje z Poznania, w tym o życiu kulturalnym (niewiele, ale zawsze). Baza miejsc jest naprawdę duża (jest wyszukiwarka), ale trzeba wiedzieć czego się szuka, aplikacja nie podpowiada niczego. Dobrym pomysłem jest etykietowanie miejsc - większość restauracji, miejsc noclegowych (nie wiem dlaczego tylko kilka ich jest), czy klubów 
i kawiarni posiada własne wizytówki z profilem działalności, telefonami i godzinami otwarcia. Szkoda tylko, że nie zdecydowano się na wewnętrzną bazę informacji o zabytkach, parkach, muzeach - są one na mapie (jest kilka przełączalnych trybów map, opartych o Google'a z dokładnymi adresami, ale nie polecam ich przełączania - aplikacja się dławi), ale albo są martwe, albo można o nich poczytać na Wikipedii - dobre i to, ale wymusza to dodatkową transmisję danych, często niemałą.

+ dobra nie tylko dla turystów
+ duży stopień rozbudowania
+ nawigacja działa bardzo sprawnie
+ wizytówki miejsc
+ darmowa

- na urządzeniach o dużej rozdzielczości mapy są mniej czytelne
- archaiczny wygląd
- brak wewnętrznej bazy zdjęć i opisów m.in. zabytków









6. Wielkopolska (Android) - Bardzo sympatyczny program, zachęcający od strony wizualnej. Z racji tego, że zasięgiem obejmuje całe województwo, ilość ciekawych miejsc, które warto zobaczyć w Poznaniu proponowanych przez aplikację nie jest zbyt duża, ale opisy są rozbudowane i uzupełnione zdjęciami, danymi kontaktowymi, godzinami otwarcia itd. Ułatwieniem jest także zaimplementowana nawigacja (Mapy Google) do wyznaczonych lokalizacji. Dla turysty ciekawa propozycja, tym bardziej, 
że aplikacja sama podpowiada co w Poznaniu i Wielkopolsce warto zobaczyć.

+ ładnie wygląda
+ zdjęcia i dość obszerne opisy
+ duży zasięg
+ darmowa

- tylko dla turystów












7. 90 lat MTP (Android, iOS) - Na koniec cztery aplikacje ściśle tematyczne. Ta powstałą na 90-lecie Targów (2011) znalazła się w zestawieniu ze względu na to, że dotyczy instytucji ważnej dla funkcjonowania i wizerunku Poznania i niestety jest tylko galerią zdjęć. Oczywiście tak nazywając aplikację, twórcy mieli pełne prawo do ograniczenia jej funkcjonalności, zgadzam się, ale powinna ona chociażby działać lepiej, a jest naprawdę uciążliwa i zniechęca do eksploracji materiałów - często się wyłącza i nie umożliwia przybliżania zdjęć. Abstrahując jednak od tego - czy nie uważacie, że czemu jak czemu ale MTP powinno mieć dobrą aplikację na systemy mobilne? Moim zdaniem tak, w końcu Targi promują postęp, dlaczego więc nie miałyby się mu poddać. Co proponuję? W targowej aplikacji powinien się znaleźć przede wszystkim kalendarz nadchodzących wydarzeń z opisami i galeriami, dokładna mapa Targów i system umożliwiający rezerwację biletów, lub przynajmniej dający orientację w ich cenie. 

+ ciekawe zdjęcia PWK i Targów

- niestabilna  i niedopracowana








8. Concordia Design (Android, iOS) - Spójna stylistycznie aplikacja naszego rodzimego centrum wzornictwa. Wykonana przez tę samą firmę, która stworzyła stronę internetową Concordii. Potencjał w tej aplikacji drzemie potężny, bo można by zaimplementować tu np. bogatą galerię, także bazę filmów z eventów. Dobrze byłoby też dodać możliwość interakcji z otoczeniem przez odczytywanie kodów QR podczas wystaw, pomagać by to mogło również w nawigacji po budynku. Tymczasem mamy jedynie bazę partnerów Concordii z krótkimi opisami.

+ spójny design

- bardzo uboga












9. Malta Festival 2012 (Android,  iOS) - Bardzo profesjonalnie do cyfrowej sfery organizacji podchodzi Festival Malta oferując gościom w zasadzie kompletną aplikację, której trudno cokolwiek zarzucić. Są mapy z zaznaczonymi lokalizacjami festiwalu, kalendarium wydarzeń i zakładki z sylwetkami artystów. W dodatku wszystko przejrzyste 
i ładne. W taka aplikację w przyszłorocznej edycji zdecydowanie powinien zainwestować Festiwal Transatlantyk - tam dzieje się bardzo dużo, papierowy program jest przeciętnie czytelny a opisów filmów, wydarzeń i festiwalowych lokalizacji wraz z nawigacją trzeba szukać w internecie - tak wszystko byłoby pod ręką!

+ jest kompletna i ładna

- brak















10. Pyrkon (iOS) - Kolejna świetna dedykowana aplikacja. Kopalnia wiedzy o poznańskim Festiwalu Fantastyki. Bardzo prosty 
i przejrzysty interfejs i czytelne kalendarium z możliwością zaznaczania ulubionych eventów. Wszystkie informacje w pigułce.

+ czytelna i prosta
+ zwyczajnie spełnia swoją funkcję 

- brak














Tak to właśnie wygląda! Im bliżej końca listy tym propozycje coraz lepsze. Oczywiście niesprawiedliwe byłoby określenie, że dwie ostatnie aplikacje - niewątpliwe najbardziej dopracowane, są najlepsze w ogólnym rozrachunku. Oferta na rynku jest niestety uboga i w zasadzie poza tymi dziesięcioma pozycjami nie znajdziemy nic więcej... Myślę, ze Poznań zasłużył na zainteresowanie developerów (tych z branży IT rzecz jasna) i mnogość imprez, które mają miejsce w naszym mieście, wszystkie ciekawe zabytki 
i zakamarki czekające na odkrycie powinny być zdigitalizowane i podane jako wsad do udanej aplikacji p.t. 'Poznań 2.0'. Jedna rzecz nie daje spokoju: czy aby najlepszą mobilną aplikacją dla Poznania nie były... czyste Mapy Google'a? Na chwilę obecną to wcale nie jest absurdalne twierdzenie biorąc pod uwagę ich szczegółowość i  opcje wizytówek miejsc i dużą porcję fotografii.

Nie jestem developerem, niestety, a jedynie fascynują mnie wszelkie nowoczesne technologie i pozytywnie rozumiana współpraca człowieka z maszyną, mimo to chciałbym przedstawić propozycję na udaną aplikację dla naszego miasta:

W kilku z przedstawionych tutaj programów można znaleźć naprawdę dobre rozwiązania i spory potencjał. To co jest naszą bolączką to to, że próba rozbudowania funkcjonalności nie idzie w parze z jakością i nawet w idealnych warunkach tworzenia aplikacji, przy najlepszych chęciach, nie jest to wcale łatwe. Jeżeli więc nie jedna powszechna appka, to może system kilku, kilkunastu dedykowanych? łatwiej byłoby wtedy utrzymać dobry poziom, choć powodowałoby to niekorzystne zjawisko fragmentacji. Wszystko razem, lub jedna aplikacja dla poznańskich kin, inna dla teatrów, inna dla zabytków czy muzeów, lub innych pożytecznych kulturalnie instytucji. Jednak gdyby podejść kompleksowo? Co miałoby się znaleźć w aplikacji?

  1. mapa oparta o Mapy Google z funkcją nawigowania
  2. kompleksowa baza miejsc i wydarzeń z aktualizowanymi repertuarami (kina, teatry), lineupami (koncerty), programami (festiwale), cenami, godzinami otwarcia, opisami (wystawy) - umożliwienie użytkownikom dodawanie nowych miejsc, np. po moderacji
  3. wyszukiwarka i funkcja wewnętrznego nawigowania po kategoriach wydarzeń i miejsc
  4. wyróżnione wydarzenia (szczególnie atrakcyjne)
  5. możliwość tworzenia własnego kalendarza wydarzeń przez użytkownika (np. poprzez ich dodawanie do systemowego kalendarza, organizera)
  6. funkcjonalna i stabilna galeria
  7. minimalizowanie użycia programów trzecich (zwłaszcza jeżeli chodzi o opisy miejsc, zabytków - linkowanie do Wikipedii powinno być opcją rozszerzającą zawartość wewnętrzną programu)
  8. powinna być bezpłatna, lub umożliwiająca płatność sms-em (aplikacje pobierane z Google Play, lub Appstore'a wymagaja skonfigurowania danych karty kredytowej lub pre-paid, szkoda byłoby tym samym ograniczać ilość użytkowników, dlatego aplikacja powinna być także dostępna poza sklepami systemów operacyjnych)

Gdyby jednak to wszystko było nieosiągalne mam prostsze wyjście: wspomniane i WYKORZYSTYWANE już kody QR, o których pisaliśmy tutaj. Minimalnym nakładem sił można by umieszczać te kody w widocznych miejscach, przy obiektach wartych uwagi - wyświetliłyby się nam wtedy nie tylko ciekawostki, ale i przydatne informacje, np. o tym co znajduje się w budynku bez konieczności wchodzenia do niego. Żaden pomnik nie byłby tajemnicą. Żaden teatralny spektakl by nam nie umknął. Wystarczyłoby tylko trochę spacerować:)

Tyle pięknych stron mają poznańskie instytucje i firmy w tym 'dużym Internecie', a aplikacje mobilne wciąż są traktowane po macoszemu - ten głos także do miejskich władz! Stworzenie aplikacji pod dwa wymienione wyżej systemy operacyjne nie jest aż tak bardzo kosztowne i gdyby miasto za tym lobbowało i zauważyło potencjał jaki niesie rzetelna, przyjemnie i wielowymiarowo podana informacja i fajna historia czy cyfrowy szlak - mielibyśmy kolejną cegiełkę do naszej metki know-how.

J.