Get the flash player here: http://www.adobe.com/flashplayer

niedziela, 19 maja 2013

Opowieści czującego ciała. „Erna Rosenstein. Organizm” w Galerii Art Stations




Art Stations Foundation uczciła setną rocznicę urodzin Erny Rosenstein wystawą „Erna Rosenstein. Organizm”. Tytułem Organizm opatrzony jest także obraz artystki z 1968 roku, w którym ciało przedstawione zostało jako maszyna. Nie jest to jednak wizja mechanicznego tworu pozbawionego humanistycznego pierwiastka. Ciało (co więcej – ciało kobiece) jako skomplikowany mechanizm pracujący na styku natury i imaginacji jest motywem przewijającym się w całej ekspozycji. Składają się na nią obiekty z archiwum syna artystki – Adama Sandauera, a także prace z kolekcji Grażyny Kulczyk oraz wielu innych muzealnych i prywatnych zbiorów.


Na parterze zgromadzono obrazy z późnych lat 60-tych w których dominują sensualne formy przypominające wijące się organy, miękkie zaokrąglenia i zakamarki ludzkiego ciała. Soczyste pomarańcze i gorące czerwienie wnętrzności, kontrastują z chłodnymi błękitami i beżami zewnętrznej powłoki czy też kostnego szkieletu. Wizualne, organiczne metafory przypominają niezidentyfikowane formy wypełniające dzieła Yvesa Tanguy’ego. Blisko im także do cielesnych konstelacji rysunkowych Hansa Bellmera, choć w odróżnieniu od Bellmera, erotyzm Rosenstein jest o wiele bardziej wysublimowany i niedosłowny.

Abstrakcyjnie potraktowane fantazmatyczne ciało przedstawione na kilku różnych płótnach, w pewien sposób zostaje ożywione w audiowizualnej pracy Anny Zaradny zatytułowanej Język. Medium malarskie przetłumaczone zostało tu na zupełnie inny porządek symboliczny jakim jest kompozycja muzyczna (autorstwa Tekli Bądarzewskiej). Współpracę dźwięku i materii możemy zobaczyć zaglądając do studni stworzonej z drewnianej ramy i czarnego, aksamitnego worka. Na dnie znajduje się ekran wyświetlający substancję drgającą w rytm muzyki. Ten kinetyczny spektakl pokazuje rytmiczny proces funkcjonowania organizmu jako maszyny, której działaniem kieruje inny układ sił.

Na pierwszym poziomie w szklanych muzealnych gablotach zgromadzono asamblaże, które  Rosenstein tworzyła od lat 60-tych. Popsute mechanizmy, rozparcelowane torby, drewniane szkatułki, wypatroszone i zniszczone przedmioty zyskują nowe życie i nowe formy, odbiegające od ich pierwotnego przeznaczenia. Filigranowe organizmy przypominające kruche owadzie pancerzyki stworzone zostały z okruchów codzienności: kapsli, spinaczy, sreberek, papierków po cukierkach, drucików, guzików i sznurków. Zużyte ciała nędznych przedmiotów, którym pisane było śmietnisko, zamieniły się w twory ożywione osobistą historią i niepokojącą poetyką. Niekochane i z pogardą odrzucane śmieci zostały przez artystkę z czułością uformowane w delikatne, niemalże biżuteryjne struktury przypominające osobiste talizmany. Wprowadza to do zaciemnionego pomieszczenia atmosferę gabinetu osobliwości. Fascynacja surrealistycznym przedmiotem z całą mocą wybrzmiewa w przypadku telefonu, do którego przymocowano kacze łapy. Nasuwa się tu przede wszystkim skojarzenie z telefonem Salvadora Dalego z homarem  w miejscu słuchawki, ale także z przedmiotami Meret Oppenheim, wywołującymi zarazem ciekawość jak i obrzydzenie.


Ekspozycja dopełniona została przez filmy, które na wielu poziomach odwołują się do twórczości artystki. Możemy tu zobaczyć chaplinowską dystopię Modern Times, w której ukazana została zgubna fetyszyzacja przedmiotu taśmowej produkcji czy też magiczne i pełne symbolicznych przedmiotów Meshes of the Afternoon Mai Deren. Do historycznego osadzenia w dziejach historii sztuki skłania z kolei etiuda Mieczysława Waśkowskiego i Antoniego Nurzyńskiego Somnambulicy, o sztuce informelowej i jej surrealistycznej interpretacji. Z kolei ukazana w filmie Ursuli Mayer The Lunch in Fur kobieca dysputa na temat przedmiotu, gdzie obok Josephine Baker pojawia się Dora Maar i Meret Oppenheim, pozwala dostrzec jak wizja sztuki czerpiącej z podświadomości w wykonaniu Erny Rosenstein różniła się od tradycyjnej myśli surrealistycznej. Dotyczy to nie tylko samej artystki, ale także całej formacji jaką była druga Grupa Krakowska (inspirująca się do pewnego stopnia tradycją surrealistyczną), do której należała między innymi Jadwiga Maziarska, Jerzy Nowosielski czy Tadeusz Kantor.


Widmo Kantora krąży na trzecim poziomie galerii. Ekspozycja dzieł malarskich i drobnych szkiców została tu powtórzona za aranżacją stworzoną przez artystę w Zachęcie w 1967 roku. Obrazy Erny Rosenstein zgromadzono wokół szafy (obiektu pochodzącego z pracowni artystki) stanowiącej rodzaj epitafium. Na skrzydłach zamkniętej szafy znalazły się zasuszone kwiaty, monety, wycinki z gazet, ilustracje i inne drobne przedmioty oraz organiczne drobiazgi. Ich nawarstwienie powoduje, że mebel zaczyna prezentować się jako rodzaj niezwykłego pamiętnika, a sama forma przypominająca stelę wprowadza atmosferę przemijania. Rysunki, szkice i zapiski, składające się na proces dochodzenia do dzieła sztuki, zaprezentowano w konstrukcji ze spiętrzonych, wyłożonych czarnym materiałem pudełek. Z kolei zaprezentowany tu film Anny Molskiej to przegląd notatników artystki, któremu towarzyszy charakterystyczna dla lat 60-tych muzyka.






Niepokojąca i zmysłowa poetyka wystawy, która ociera się o surrealistyczną, fantazmatyczną perwersyjność, nasycona jest indywidualnym charakterem samej Rosenstein. Doświadczenie wewnętrzne wybrzmiewające w jej pracach nosi na sobie także piętno największego okrucieństwa XX wieku, stąd też pojawiający się w jej twórczości temat Zagłady. Nie pozwala to jednoznacznie odczytywać jej twórczości jako surrealistycznej, lecz raczej jako indywidualną i bardzo osobistą trawestację surrealizmu na prywatny, magiczny język w którym zaakcentowana jest przede wszystkim kobiecość (feministyczny wymiar wystawy podkreślony został przez same kuratorki) i dążenie do uzewnętrznienia osobistej historii. O tym, że sztuka była dla artystki równorzędnym, a może nawet przewyższającym słowo pisane środkiem do wyrażania ciążącej podmiotowości świadczy jeden z jej wierszy:

                                               Zamknęłam oczy – chcę widzieć
                                               Zatkałam uszy – chcę słyszeć.
                                               Wzięłam ołówek – niech mnie drogą prowadzi.
                                               Szukam słowa dla niemych.
                                               Chcę dotknąć.
                                               (W sobie samej wyjść z siebie, 1979)


Monika Kaczmarek


Erna Rosenstein. Organizm 18.05 – 01.09. 2013
Galeria Art Stations, Poznań, Stary Browar
Kuratorki wystawy: Dorota Jarecka, Barbara Piwowarska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz