Get the flash player here: http://www.adobe.com/flashplayer

wtorek, 5 lutego 2013

Rzeczownik Miejski #1

Mieliśmy zacząć nasz nowy cykl od najświeższej porcji gadżetów miejskich z Salonu Posnania i tak też się stanie - dziś porozmawiamy o filcu.

Zanim jednak przejdę do przybliżenia Wam nowych gadżetów i ich subiektywnie obiektywnej oceny, wyjaśnienia wymaga z pewnością nowa formuła w ramach Stacji Poznań Główny. Rzeczownik Miejski to projekt, który mamy nadzieję w długofalowym cyklu artykułów (im więcej będziemy mogli Wam pokazać tym lepiej to będzie świadczyło o naszym łowczym instynkcie i kreatywności poznańskich wytwórców, projektantów). Żeby móc nazwać Poznań polską stolicą designu, trzeba owo stanowisko uargumentować. Nie wystarczą tutaj moim zdaniem pojedyncze eventy, coroczne targi Arena Design i działalność inicjatyw Piotra Voelkela, czyli Concordia Design i School of Form. Targi to wciąż impreza hermetyczna nie przenikająca ze swoim przesłaniem do zbiorowej świadomości poznaniaków. Concordia i SoF, to przy całym swoim egalitarnym charakterze, wciąż instytucje nastawione na integrację środowiskową, skupienie w najbliższym otoczeniu określonej grupy ludzi świadomych swoich potrzeb i ambicji produktowo-koncepcyjnych - mówiąc oględnie, profesjonalistów w kategorii designu, lub osób, które do tego miana aspirują. Można to nazwać działaniem endoenergetycznym w całym procesie rozwoju myślenia nakierowanego na osiąganie wysokiej jakości w wizualnej sferze naszego życia. Sprzedaż, propagowanie ogólnośrodowiskowe, koordynacja przenikania designu do przestrzeni miejskiej nie leżą bezpośrednio w sferze odpowiedzialności (zainteresowania owszem) tychże instytucji. W tym momencie musimy spojrzeć na problem szerzej.

Nie ma masowego oddziaływania designu bez odpowiedniej dystrybucji. Odpowiednio rozwiniętej w sensie ilościowym i jakościowym. Ośrodki kształcenia, opinii i koncentracji branży i pasjonatów nie zdziałają zbyt wiele dobrego dla naszego miasta (mimo dobrych chęci) bez szerokiego ludzkiego zrozumienia wagi designu dla promocji i rozwoju Poznania w kierunku technologiczno-społecznie zaangażowanej tkanki miejskiej. Postęp w tej dziedzinie zawsze będzie warunkowany oddolną inicjatywą (może być oczywiście pobudzana z zewnątrz przez środowiska profesjonalne). Dlatego najważniejsze być może fragmenty naszego Rzeczownika zostawiamy na później, licząc na dalszy rozwój tej płaszczyzny, płaszczyzny prywatnej. Zaczniemy od działalności instytucji, które napędzane mniej lub bardziej kreatywną, mniej lub bardziej usankcjonowaną normatywnie tendencją zdecydowały się wprowadzać dobry design (lub gorszy, ale czyniąc przynajmniej próby), do sfery sprzedaży, publicznej interakcji czy też identyfikacji wizualnej. Kiedy już uporamy się z gadżetami oferowanymi przez oficjalne instytucje promocji miasta, przeniesiemy się do kin, muzeów, teatrów i galerii sztuki, by przekonać się czy tam znajdziemy coś ciekawego, użytecznego i pięknego - coś za co można zapłacić i wziąć do domu (chyba, że będzie to specyficzna usługa a jak mawia akademicki klasyk - usług na stopę sobie nie upuścisz).

Centrum Informacji Miejskiej - Salon Posnania.


Według mnie bardzo przyjemne miejsce. Klasyczny model - informacja i pamiątki w samym centrum miasta, każdy tam na pewno zawita. Kiedyś było tu już coś naprawdę wartego uwagi i ŚWIAT to dostrzegł, mówię tutaj o przedmiotach projektowanych przez Zupagrafika, w tym modernistyczne, starzone miniatury budynków projektu Hiszpana Davida Navarro. Niezmiennie znajdziemy tam unikalne pozycje książkowe, te tańsze jaki i te nieco droższe - przedstawiające Poznań nierzadko w bardzo niszowym ujęciu. Także wystrój salonu robi pozytywne wrażenie - meble są rozwinięciem motywu z logotypu. Najważniejsze w pierwszym wydaniu Rzeczownika Miejskiego jest jednak spojrzenie w kierunku najnowszej serii gadżetów zaprojektowanych przez młode polskie marki: Felt Label i Pan Pepe dla PaToTej, by w finalnym ogniwie tego łańcucha powiązań trafić do Salonu Posnania.

Cieszy to, że istnieją takie formacje jak PaToTej, które umożliwiają zaistnienie młodym i utalentowanym designerom i to właściwie bez względu na obszar działalności twórczej. Do It Yourself ale z wykorzystaniem korzyści skali i efektywnej promocji.

Nowa linia pamiątek bazuje na popularnym od pewnego czasu trendzie powrotu do naturalnych materiałów. Kto śledzi tematyczne kanały na Tumblerze, Pintereście czy Fancy, wie że filcowe torby na laptopy i etui na telefony to żadna nowość i poznańskie wariacje ich z pewnością nie zaskoczą - są poprawne i dyskretne, przebijają tylko nieco ciemniejsze motywy z koziołkami.


Przyjemnie prezentują się podkładki/broszki/breloki/opaski. Wszystkie te przedmioty zawierają powtarzalne motywy koziołka, gwiazdki know-how lub poczciwego TEJa. Nie jestem entuzjastą obowiązującej miejskiej identyfikacji wizualnej know-how, choć dobrze zmierzać w kierunku takiego charakteru miasta (ale bez ograniczenia się do roli centrum technologicznego, lub co gorsza jednego wielkiego centrum usług wspólnych), to główny motyw gwiazdki był dla mnie co najmniej wysilony i wysokokontekstowy, dlatego też ten symbol mogę co najwyżej uznać za akceptowalny przez innych (przeze mnie uznawany jedynie w roli lampek na oficjalnej poznańskiej choince - tam pasują). Szczególnie rażą mnie gwiazdki błękitne, natomiast już szare jakby zyskują, przestają być oczywiste - ryzykowna to jednak forma do zastosowania jako podkładka pod kubek. Będzie na pewno bardziej miękko, ale czy stabilnie i schludnie na stole, to już rzecz dyskusyjna. Problem trwałości estetycznej powraca w przypadku innych kształtów filcowych podkładek (komiksowy dymek TEJ, to przyjazny i nienachalny pomysł o formie współgrającej z przekazem). Filc pod kubkiem jest bardzo zagrożony zachlapaniem np. kawą. Co potem? Pierzemy? Ręcznie czy automatycznie? Podobnie niepokoić może całkowicie gołe podejście do breloczków, czystość formy nie może usprawiedliwić tego, że pięciomilimetrowy kawałek filcu może nam się po prostu zerwać pod ciężarem pęku kluczy - przydałaby się dopasowana kolorystycznie metalowa lub plastikowa tulejka. Różne rzeczy mogą się dziać z filcem potraktowanym środkami czyszczącymi, wodą i procesem schnięcia, dlatego też dopóki nie zobaczę idealnie zachowanej po praniu podkładki wyprodukowanej przez PaToTej, uznam, że podstawowa wartość współczesnego dobrego designu czyli jego walory użytkowe w przypadku tych projektów nie zostały zachowane - pozostaje jednak całkiem udane wzornictwo.







Mały zgrzyt jeszcze - jako stara poznańska maruda pozwolę sobie zauważyć pewną miejską niekonsekwencję. Nie odnoszę się tu bezpośrednio i konkretnie z krytyką do wzoru gadżetów z Salonu Posnania, ale do ogółu miejskiego wzornictwa z kategorii... Koziołkowej. Jak powinien wyglądać modelowy  poznański koziołek? Tak jak na Ratuszu, czy jak pomnikowa parka z Placu Kolegiackiego. W każdym razie może mylę się strasznie, ale wydaje mi się, że poznańskie koziołki to nie koziorożce ani muflony, czy też krzyżówki tych dwóch stworzeń - ich różki powinny być raczej zgrabnie delikatne i jeżeli nie proste to intensywnie falowane niczym klasyczny wzór ratuszowy. Pozostawię to w kategorii sporu i otwartego pytania, ale ja jednak widzę w filcowym koziołku z Posnanii raczej dorodnego koziorożca...






Żeby nie pozostawić złego wrażenia i nie robić wesołym, całkiem rzetelnie zaprojektowanym gadżetom miejskim antyreklamy wspomnę o pamiątce, która podoba mi się najbardziej (choć najmniej patrząc na cenę). Mówię oczywiście o teatrzyku. Jakże by inaczej wykonanym z filcu. Pomysł na zamykaną scenę, nawiązującą do ratuszowej wieży z odpowiednim pakietem pacynek, dzięki której dzieciaki mogą odgrywać swoją legendę o koziołkach jest doskonały. W przypadku zabawek filc sprawdza się znakomicie a bezwzględne odejście od naturalnych materiałów akurat jeżeli chodzi o Rzeczy dedykowane dzieciom uważam za poważny gwałt na wrażliwości młodego organizmu. Filcowy teatrzyk z pewnością łagodzi obyczaje i pobudza kreatywność nie gorzej od klocków LEGO (choć akurat te kawałki tworzywa sztucznego akceptuję, żeby nie powiedzieć kocham).


Coś się ruszyło w dobrą stronę. Mam nadzieję, że era siermięgi długopisowo-plastikowej w dziedzinie miejskich pamiątek się kończy a zaczyna dobry czas dla poznańskich designerów.


Jędrzej Franek


cennik:

Broszka Gwiazdka /18,60

Broszka Koziołek /18,60

Broszka "tej" /18,60

Brelok Gwiazdka /24,80

Brelok Koziołki /22,80

Pierścionek pleksi lustro /24,80 zł

Pierścionek turkusowy /24,80

Opaska do włosów Koziołki /20,70

Etui na telefon /22,80

Podkładka "Gwiazdka" (komplet) /35,90

Podkładka kwadratowa (komplet) /35,90

Podkładka okrągła (komplet) /35,90

Etui na laptop /101,50

Teatrzyk pacynkowy /112,50



zdjęcia pamiątek w artykule: www.facebook/cim.poznan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz