Get the flash player here: http://www.adobe.com/flashplayer

wtorek, 19 lutego 2013

Opera osobowości. Artystyczne ménage à trois plus Figaro.



Ze szczytowym osiągnięciem opery buffa poznańska publiczność zdążyła się już oswoić. Grana w tej formie od 1995 roku sztuka wciąż to potężny magnes i tym razem, 10 lutego, nie zauważyłem wolnego miejsca na sali Opery, a siedziałem wystarczająco wysoko by mieć ogląd na całą widownię (trochę niestety, ale już z innego powodu...).

Wesele Figara - Komedia małżeńska i przedmałżeńska, pomyłki i intrygi domowej wspólnoty. To rozpala zmysły widzów od 1786 roku, kiedy to Wolfgang Amadeusz Mozart owiał swoją kompozycją libretto Lorenza da Ponte, napisane na podstawie powieści Pierre'a Beaumarchais. Arcydzieło gatunku wyekstrahowanego z klasycznej opery poważnej ma dla laika, lub pasjonata niezgorzkniałego, trzy ostrza: uwerturę, pasję aktorską i wokalną głównych postaci oraz inscenizację. 

Oczywiście tytuł recenzji jest zaczepny i w pewym sensie nieodpowiedni, nawet obraźliwy i zwyczajnie nieprawdziwy, bo do radykalnych przetasowań osobistych i kontrowersji w sztuce przecież nie dochodzi. Są próby, podchody, ale nie ma mowy o świadomym układzie. Dlaczego więc Ménage à trois? Kluczem jest zaspokojenie, jego upodmiotowienie i doskonałość uzupełnienia. Na początku byłem widzem dalekim od zaspokojenia, uwertura tak słynna, że nucona nieświadomie przez osoby, które z operą przenigdy nie obcowały, była odrobinę płaska, mało ekstatyczna i doniosła. Może to liczebność naszej orkiestry operowej ponosi częściowo winę (nie jej jakość), może drobne szumy spowodowane nieodpowiednim miejscem, które zająłem, a może coś zupełnie innego, na czele z moim ubytkiem słuchu (oby nie), lub nadmiernie wybujałymi nadziejami spowodowały ten niedosyt. Nieznaczny co prawda, ale zawsze.


Satysfakcja przyszła nieco później dzięki wspomnianej trójce, która doskonale się uzupełniając, stworzyła  według mnie rdzeń spektaklu. Jak zawsze olśniewająca Magdalena Nowacka w roli Hrabiny Rozyny, udowodniła, że jest niezawodną damą poznańskiej Opery, tworząc tę wspaniałą postać. Niecałkowitym jeszcze jej dopełnieniem jest mój ulubiony baryton Teatru Wielkiego czyli Jerzy Mechliński (niezapomniany m.in. w rolach Scarpii w Tosce i Nabucco), zawsze władczy i hipnotyzujący, zaskakuje mnie w każdej niemal roli - tutaj wcielił się w rolę poczciwego satyra, Hrabiego Almavivy. Tę domową wspólnotę sztuki dopełnia młodsze nieco pokolenie. Niesamowicie wiarygodna i porywająco zinterpretowana  Zuzanna w wykonaniu Barbary Gutaj zapada w pamięć. Niebanalna uroda i talent wokalny poznańskiej solistki zachwycił już niejednego. Zaczynała swoją artystyczną ścieżkę od... Klasy skrzypiec, w Szkole Muzycznej im. Henryka Wieniawskiego. Aktualnie śpiewa partie w bardzo szerokim repertuarze od Beethovena i Bizeta do Webera i Verdiego. Bardzo interesującym punktem w życiorysie artystki jest jej występ w pierwszoplanowej roli Marie Marianne (również u boku Magdaleny Nowackiej) w Ça irze, wieloletnim projekcie Rogera Watersa (ex Pink Floyd), które choć z wieloma problemami w trakcie powstawania, swoją prapremierę miał w Teatrze Wielkim w Poznaniu w 2006 roku. 



Gdzie się podziewa więc Figaro? Dla mnie jest on właśnie plusem, nieco z boku, dodatkowo, mimo, że to postać tytułowa - nie rzucił mnie na kolana (Eryk Rymanowski). Rola oczywiście udana, publika naturalnie wyczekiwała arii Non più andrai, farfallone amoroso, ale zwyczajnie dużo większe wrażenie zrobiły na mnie trzy powyższe interpretacje.

Wesele Figara jest operą dość zagmatwaną jak na standardy operowe, ze względu na zwroty akcji, kombinacje i w tym wypadku dynamika dzieła nie zyskiwała pełnego poparcia warstwy inscenizacyjnej. Dekoracje były klasyczne, raczej skromne, podobnie jak oświetlenie. Nie oczekiwałem naturalnie romantycznego przepychu, jednakże czasem umowność idzie zbyt daleko, pozbawiając akcję wiarygodności.  Umowność, skromność i minimalizm może być częściowo zaletą - taki wybieg zastosowano, z może dyskusyjnym, ale jednak powodzeniem, w przypadku poznańskiego, rzadko wystawianego Demetrio J. S. Mayra. Tutaj jednak czegoś mi naprawdę brakowało, trzeba było się nieco natrudzić, żeby wyobrazić sobie, że postaci na otwartej przestrzeni w obrębie dwóch metrów naprawdę się nie dostrzegają, nie słyszą. W tym aspekcie zabrakło nieco staranności, choć ktoś inny może powiedzieć, że właśnie taka interpretacja czasoprzestrzeni mu odpowiada. Ktoś jeszcze inny będzie pod wrażeniem, odważnej i pomysłowej modyfikacji tradycyjnej inscenizacji, jak to ma miejsce w spektaklu z Opery Krakowskiej. Wolny wybór.

Dysponując właśnie wolnym wyborem, z miłą chęcią obejrzałem Wesele Figara w naszej Operze. Klasyki, humoru i doskonałych interpretacji ról, na które zwróciłem uwagę, nigdy za wiele.


Jędrzej Franek



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz