Get the flash player here: http://www.adobe.com/flashplayer

środa, 24 października 2012

Nie taki beton straszny... Jak go nie malują



Beton uważam za jedną z najciekawszych materii konstrukcyjnych. Ciekawą ze względu na spektrum jego zastosowań i możliwość wydobycia z tej pozornie topornej masy swoistego piękna - dysponując oczywiście niebanalnym pomysłem, konkretnym zmysłem estetyki konstrukcyjnej i... Odwagą.


Chciałbym odwołać się w tym wpisie do przykładów infrastruktury miejskiego transportu publicznego, gdyż ujmowanie zagadnienia całościowo, chyba wykracza poza ramy rozsądnej długości tekstu.

Przystanki, pętle tramwajowe, perony, wiaty - to elementy miejskiej architektury, które istnieją gdzieś zazwyczaj poza obszarem naszego spostrzegania. Przyzwyczajamy się do ich brzydoty/sztampowości, są dla nas tak zunifikowanym elementem miejskiego krajobrazu jak znaki drogowe, czy płyty chodnikowe. Dzieje się tak, gdyż zazwyczaj są one przerażająco nudne, kolory citylightów nas przytłaczają, po czasie i na to przestajemy zwracać uwagę. Czym w takim wypadku będzie nietypowość? Moim zdaniem oryginalność takich elementów architektonicznych nie leży w pastelowych kolorkach czy też zaskakująco czystym obejściu samego przystanku (choć to też cieszy) - zwycięzcą jest forma, choćby zupełnie bezpłciowa kolorystycznie. Kolor wręcz nie jest wtedy jej cechą, jest nią faktura. Który materiał wtedy wygrywa? Beton. Beton wygrywa nawet z metalem, który niestety aby był efektowny jako tworzywo w tym wypadku musiałby być drogi, masywny, jednym słowem szlachetny, lub szlachetnie obrobiony.

Mamy w Poznaniu już jeden pomnik betonowej infrastruktury komunikacyjnej - jest to dworzec autobusowy na Osiedlu Sobieskiego. Spieszę z odpowiedzią na głosy sprzeciwu: nie nie podoba mi się on, ale jest wyrazem pewnej odwagi. Nie zdecydowano się bowiem na całkowicie odarcie go z surowego betonowego uroku, serwując tylko gdzieniegdzie maskownice, płyty w kolorze grafitowym lub empekowskiej zieleni. Jest więc pewien przykład, nazwijmy go dobrym.



Oddana do użytku z dużym poślizgiem nowa, poznańska, betonowa megastruktura - tunel tramwajowy na Franowo jest negatywnym symbolem naszych czasów. Pisałem o pozytywnej roli nowych podziemnych przystanków, które uwieczniliśmy na zdjęciach i z tego się nie wycofuję, bo tworzą one nowy standard estetyczny w naszym mieście. Problemem jest to, co na powierzchni ziemi, a konkretnie u obu wylotów tunelu. Tam gdzie prawdopodobnie w minionym okresie i to zarówno w Polsce, w Estonii czy w Rosji konsekwentnie użyto by betonu, prawdopodobnie dając upust ideologicznie zniewolonym, ale artystycznie czułym duchom umysłu, w dniu dzisiejszym w Poznaniu użyto innych materiałów.

Nie oszukujmy się, lata powojenne, aż do późnych lat 80-tych były złotym wiekiem modernizmu czy też brutalizmu (w którym to beton jest materiałem podstawowym). W latach 90-tych nie wynaleziono w architekturze niestety NIC ciekawego. W Polsce to epoka pseudo wieżowców pokrytych oknami na pełne lustro - najlepiej w fioletowym, bądź różowym odcieniu, towarzyszą temu kolorowe metalurgiczne wygibasy - wszystko co może być udziwnione i docieplone styropianem, otrzyma to gratis. W architekturze był to niechlubny czas przerostu formy nad treścią i w bloku postsowieckim tzw. zachłyśnięcia się osiągnięciami zachodniego konsumpcjonizmu. Niestety tak jak osławiony zachodni konsumpcjonizm wyparł te potworki designu, tak u nas wciąż mają się dobrze, a projekty naziemnych przystanków na trasie na Franowo udowadniają mi, że idea tworzenia ad hoc, bez pomysłu i kompleksowego planu jest wiecznie żywa.


Tam gdzie i tak mnóstwo jest betonu, nie warto obawiać się wykorzystać go jeszcze odrobinę więcej, ale dla odmiany nadając jeszcze danemu obiektowi inną funkcję poza użytkową. 

Publiczna struktura z betonu może być dziełem sztuki użytkowej - udowodnił to Wrocław projektując nowe elementy Zintegrowanego Węzła Przesiadkowego (przystanek na osiedlu Lecha, również jest takim węzłem). Efekty możemy zobaczyć na zdjęciach, a jakość projektu potwierdza nominacja tej realizacji do prestiżowej nagrody World Architecture Festival, ostatecznie wrocławski projekt wyprzedził nowy port lotniczy w tureckim Bodrum - także surowy i minimalistyczny, ważny jest jednak sam fakt nominacji.



O ile przyjemniej byłoby przesiadać się na takim przystanku. Oczywiście nie każdy zaakceptuje takie wzornictwo, wielu może je uznać za przytłaczające i smutne, bo betonowe. Wystarczy jednak dokładnie się mu przyjrzeć: uczyniono wszystko by ten beton był, choć to może złe słowa - zwiewny i lekki, nawet sympatyczny przez intrygujące i niebanalne oświetlenie. Ktoś powie, że to futuryzm rodem z radzieckich pawilonów dawnych EXPO - no cóż, może coś w tym jest, ale ja to w nim lubię.

Może dla odmiany czerpmy więc estetyczne koncepcje nawet z epoki komunizmu, bez strachu, że nas pogryzą, zamiast tworzyć nieforemną blaszaną chałę, tkwiącą gdzieś w architektonicznie przegranych latach 90-tych. Przede wszystkim patrzmy jednak co dobrego w sferze designu dzieje się w innych polskich miastach i dlaczego nie dzieje się to w stolicy (ponoć) polskiego wzornictwa.

Jędrzej Franek



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz