Get the flash player here: http://www.adobe.com/flashplayer

piątek, 17 sierpnia 2012

Transatlantyk wypłynął!


Gdyby nie wpadka z kinem plenerowym (która wpadką jest może tylko dla mnie), początek sztandarowego poznańskiego festiwalu oceniłbym jako doskonały. Ekipa bloga, którego czytacie w tej chwili, w zeszłym roku pełniła funkcję wolontariuszy, a w tym roku na festiwalu występujemy w charakterze gości: aktywnych widzów. Zdołaliśmy poznać Transatlantyk od podszewki, ja osobiście zwijałem nawet słynny 'eko' dywan w kolorze zielonym, po którym kroczyły sławy zeszłorocznej edycji na galę otwarcia. W tym roku chyba pora na otrząśnięcie się z organizacyjnych chorób wieku dziecięcego (o ile takie w ogóle wystąpiły) i utemperować młodzieńczą werwę dojrzałym profesjonalizmem.

Na oceny przyjdzie po zakończeniu wydarzenia, a teraz na gorąco słów kilka o pierwszych projekcjach.

Jeżeli wszystkie filmy maja być na poziome tych, które obejrzałem dzisiaj, to bardzo proszę, niech festiwal trwa i dwa tygodnie, albo dłużej. Nie chwaląc się - wybrałem dobrze! Oparty na faktach film 17 dziewczyn w reżyserii Delphine i Muriel Couline potraktowałem jako przystawkę. Niezłą, ale nie wybitną. Kusi fabuła umocowana na rzeczywistych zdarzeniach, ale momentami nuży płytkie przesłanie filmu i trochę rozczarowuje nieprzekonujący finał i potraktowanie po macoszemu rozpoczętych wątków.

Drugim przystankiem w dzisiejszym maratonie był dokument z "amerykańskiej serii", czyli Amerykańskie pasaże. Spodziewałem się poziomu wspomnianych w poprzednim wpisie, zeszłorocznych Chelsea on the Rocks i Detroit, dzikie miasto. Było tylko odrobinę gorzej, może dlatego, że dokument nie ma spójnej charakterystyki, nie sili się na opowiadanie jednoznacznie zamkniętej historii. Jego siłę jednak stanowią świetnie dobrane historie i barwne, niesztampowe postaci, udowadniające, że Stany Zjednoczone to nie tylko kraj stereotypów ale i kraina gdzie się je łamie. Przyjemne jest również kontemplowanie realizacji założonej (jak mniemam) koncepcji drugiej strony medalu amerykańskiego sukcesu, zarówno w wymiarze jednostkowym jak 
i zbiorowym. Można odnieść wrażenie, że każdy z bohaterów w ekspresji radości ma na końcu języka smutek, utracone ideały lub niespełnione nadzieje, choć czasem jest też odwrotnie.

A na koniec na wesoło, choć raczej w makabryczny, groteskowy sposób. Kino norweskie na stałe już chyba zagości na Festiwalu Transatlantyk, co bardzo cieszy. Nie zdradzając fabuły Jackpot, można powiedzieć o tej czarnej komedii pomyłek, że nie sposób się na niej nudzić i oderwać wzrok od ekranu. Dwie godziny dynamicznej, skandynawskiej rozrywki z niezłą grą aktorską 
i intrygującym humorem. W pewien sposób jest to prześmiewcze spojrzenie na klasyczne książkowe kryminały z Północy.

J.

Transatlantyk - Galeria

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz