Get the flash player here: http://www.adobe.com/flashplayer

wtorek, 2 kwietnia 2013

Uroczy malarz ten bibliotekarz. O Janie Spychalskim



Zawarty w tytule cytat, to słowa artysty i krytyka Jana Cybisa na temat poznańskiego malarza Jana Spychalskiego. Artysta urodzony w 1894 roku w Czeszewie młodość spędził w Wągrowcu, studia podjął w Krakowie, a po wybuchu I wojny światowej przeniósł się do Berlina by tam kontynuować studia filozoficzne. Kiedy w 1918 przyjechał do Poznania otrzymał posadę w Spółce Wydawniczej „Ostoja”, której nakładem ukazywał się dwutygodnik artystyczno – literacki „Zdrój”. W ten sposób związał się z tutejszym środowiskiem artystycznym, stanowiącym wówczas żywy ośrodek sztuki nowoczesnej angażującej się w sprawy społeczno – polityczne.

W okresie międzywojennym w środowisku poznańskim dominowali młodzi artyści skupieni wokół grupy „Bunt”, która inspirowała się głównie niemieckim ekspresjonizmem. To właśnie na łamach „Zdroju” ukazywały się manifesty i teoretyczne prace poznańskich artystów. Manifesty były wyrazem sprzeciwy wobec konwencjom sztuki minionej, wobec stabilizacji, burżuazyjnej świadomości a także wobec estetyzmu. Były też formą wyrazu poczucia wolności. Spychalski słynący z tego, że był raczej samotnikiem (tak i w życiu towarzyskim jak i w działalności twórczej) niedługo związany był z ugrupowaniem i samym wydawnictwem. Wkrótce objął stanowisko bibliotekarza, a następnie kierownika Katalogu w Bibliotece Uniwersyteckiej. To właśnie wtedy coraz intensywniej zaczyna interesować się technikami malarskimi, a w jego niebieskim zeszycie powstają pierwsze szkice. Wkrótce artysta zaczyna tworzyć także pierwsze obrazy olejne. Wprawdzie Spychalski nie ukończył żadnej szkoły artystycznej, szybko też zaprzestał pobierania prywatnych lekcji rysunku i malarstwa, ale w żadnym razie nie można postrzegać go jako malarza prymitywnego. Właściwie to fakt, że był on samoukiem sprawia, że jego przepełnione indywidualizmem malarstwo jest takie porywające.


Malarz wraz z żoną i czwórką dzieci mieszkał przy Placu Lipowym w posesji na narożniku ulicy Lipowej i Wiśniowej na poznańskim Dębcu. Jak wspomina córka Spychalskiego – Agnieszka Ławniczakowa „ta część Dębca urzekała nieomal wiejskim spokojem i bezpretensjonalną urodą zgrabnie zaprojektowanych domów, zanurzonych w zielonych ogrodach. Perspektywę krętych uliczek podkreślał rytm smukłych, żeliwnych latarni i niepowtarzalna, malarska faktura bruków jezdni. Wysokie dachy kryte czerwoną dachówką wieńczyły szare i beżowe ściany, które patrzały różnych rozmiarów oknami, podzielonymi drobna kratownicą białych ram. W większości domów okna obejmowały skrzydła okiennic, a niekiedy wieńczyły żaluzje. Przy domach i na ulicy rosły rozmaite drzewa, dzisiaj już nie istniejące – nie tylko lipy, ale i kasztanowce, klony i sosny. Wiosną pachniały fiołki, bzy i jaśminy, jesienią z kolei czerwone festony dzikiego wina oplatały fasady i płoty[1] ”.
                         

Opis ten idealnie ujmuje w słowa to, co Janowi Spychalskiemu udało się oddać w obrazach olejnych. Cicha i leniwa atmosfera ciepłego popołudnia przesycona jednak lekkim niepokojem pojawia się w takich dziełach jak „Karuzela”, „Przy Bramie Dębińskiej”, „Szkuta”, „Nad torem Starołęki” czy „Biały mur”. Wszystkie te nostalgiczne prace powstały jeszcze przed wybuchem II wojny. Spychalski, używając bardzo skromnych środków sprawnie oddaje cechy charakterystyczne miejsc które maluje, a jego uproszczone, bezludne pejzaże przypominają surrealistyczne prace Giogrgio de Chirico. Znane widoki miejskie poznański artysta przetwarza w baśniowe, tajemnicze obrazy o wyjątkowej, ciepłej kolorystyce. Kameralne przedstawienia wypełnia mostami, fabrycznymi kominami, dachami domów, wagonami i przemysłowymi budynkami oddanymi w nieco dziecinnej manierze. Wszystkie te cechy pozwalają stwierdzić, że Spychalski był jednym z przedstawicieli polskiej awangardy malarskiej.


Krajobrazowe kompozycje to tylko fragment oeuvre poznańskiego malarza. Po wybuchu II wojny światowej, kiedy rodzina Spychalskich została zmuszona do opuszczenia lokum przy Lipowej, zmienia się charakter twórczości artysty. Zaczyna on nawiązywać  do tematyki biblijnej, czego efektem są m.in. obrazy takie jak „Sen Jakubowy” i „Walka Jakuba z Aniołem” - najważniejsze dzieło artysty. Warunki okupacyjnego życia sprawiały, że coraz częściej uciekał w malarstwo. Krótko po Bitwie o Poznań rodzina powróciła na Lipową, jednak Jan, któremu od kilku lat dokuczało serce, zaczął coraz bardziej podupadać na zdrowiu. Dalej jednak malował. Jan Spychalski zmarł jesienią 1946 roku. Pochowany został niedaleko swojego domu na cmentarzu przy ulicy Bluszczowej.

Polecam Wam przyjrzeć się obrazom Jana Spychalskiego podczas najbliższej wizyty w muzeum w galerii sztuki polskiej I poł. XX wieku. Wielka szkoda, że ten niezwykły artysta wciąż jeszcze nie jest znany szerszemu gronu odbiorców. Muzeum Narodowe w Poznaniu doceniło lokalne zjawiska artystyczne dwudziestolecia międzywojennego organizując na przełomie roku 2003/2004 wystawę „Bunt. Ekspresjonizm poznański 1917-1925”, a jesienią 2004 roku „Skupienie i marzenie. Malarstwo Jana Spychalskiego  ( 1893-1946)”.

Skany pochodzą z katalogu „Jan Spychalski 1893-1946”, Wydawnictwo Muzeum Narodowego w Poznaniu 2004

Monika Kaczmarek



[1]    Agnieszka Ławniczakowa, „O moim ojcu Janie Spychalskim”  [w:] „Jan Spychalski 1893-1946”, Wydawnictwo Muzeum Narodowego w Poznaniu 2004, str. 62. 


1 komentarz:

  1. Obrazy są piękne i poruszające. A i komentarz dotyczący Dębca i domu przy Lipowej. Szkoda, że ja nie potrafię ubrać myśli w tak celne słowa ani obrazy.

    OdpowiedzUsuń